poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ania_26

Wszedłem dzisiaj na czat Wirtualnej Polski, zalogowałem się jako Ania_26 i wyrwałem sobie dwie dziewczyny. Dostałem nagie fotki i kilka obietnic. Nie wkleję ich, bo szlag bloga trafi. Poza tym, polubiłem je. Zastanawiające jest to, że będąc mężczyzną, nie szło mi tak dobrze.

P.S. Strzeżcie się Ań_26

sobota, 30 listopada 2013

Schody Reuterswarda

W latach trzydziestych ubiegłego wieku Oscar Reutersward stworzył bryłę niemożliwą do skonstruowania- niesamowite schody. Schody, które zawierają w sobie paradoks. Będąc zamkniętym obiektem, bez względu na to, z której strony na nie patrzymy, odnosimy wrażenie, że możemy na nie wchodzić bez końca a jednocześnie pozostawać w tym samym położeniu względem ziemi, co na początku naszej wędrówki.

W środę, dwudziestego siódmego listopada, Unia Leszno ogłosiła nowy, "zrewolucjonizowany" skład na przyszły sezon. Nowe twarze, nowa generalicja, nowe nadzieje i cele, choć teoretycznie wciąż te same- mianowicie złoto w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Nową twarzą w zespole został najbardziej znienawidzony i posiadający wspaniały czarny PR, maszynka do robienia punktów i żywy drenaż klubowych budżetów- Nicki Pedersen. Nową generalicję uosabia Piotr Rusiecki, najmłodszy akcjonariusz i współwłaściciel klubu z Wielkopolski, który całą przemowę na oficjalnej konferencji przeczytał z kartki. Zrobił to tak źle, że przed głuchym nie dałoby się ukryć, iż jest przerażony, porażony i skrępowany obiektywami i okiem trzech filmujących go kamer. Nową nadzieją jest udana reanimacja ostatniej legendy biało-niebieskich- Damiana Balińskiego. O celach było wyżej, ale za chwile będzie niżej.

Butt is always at the back. O składzie wizerunkowo.

Damian Baliński. Dwadzieścia lat w jednym klubie. Na dobre i na złe, albo raczej na dobrobyt i biedę. Wychowanek. Medalista mistrzostw Polski we wszystkich kategoriach, drużynowy mistrz świata. Ubiegły sezon zaliczy do tych nieudanych, których niestety w Lesznie miał znacznie więcej, jak tych, w których można było spokojnie założyć, że "Balon dzisiaj pojedzie". Mimo wszystko ulubieniec kibiców, Bóg ultrasów. Baliński podobnie do Artura Boruca zanim zaczął uprawiać sport był kibicem swojego przyszłego pracodawcy, ba, potrafił wymierzyć sprawiedliwość osobnikowi, który raczył dosadnie ująć swe niezadowolenie z faktu porażki z Unią Leszno. Człowiek, który zdecydowanie zasługuje na drugą, trzecią czy piątą szansę. Honor i godność należy posiadać, ale i pamięć. I mimo, że za nazwisko nie ma prawa decydować o obecności w meczowym składzie. Mimo, że przeszłością nie można żyć, to trzeba ją znać. Kogo by nie mianować, to Baliński od czasów odejścia na sportową emeryturę Romana Jankowskiego jest jego prawowitym następcą i kapitanem Dumy Wielkopolski. To także, na chwilę obecną- jedyny zawodnik, który pretendować może do miana lidera zespołu. Bo lider, drodzy działacze, to nie najskuteczniejszy zawodnik, to najbardziej charyzmatyczna postać w zespole.

Bracia Pawliccy. Spoglądając na ich twarze nie sposób wyczytać czy dorośli już do tego, aby decydować o wyniku drużyny trzynastokrotnych mistrzów Polski. Nie możliwym jest również wywnioskowanie czy posiadają choć odrobinę autonomii w kwestii podejmowanych przez siebie decyzji. Przerażające jest jednak to, że dwukrotnie już opuszczali Unię, po konflikcie z działaczami. Jak życie pokazuje na tę chwilę niewielu kibiców się z nimi utożsamia a jeszcze mniej przychodzi dla nich na stadion. Ludzie nie są głupi i chcą dowodu lojalności, dopiero później wyniku sportowego. Bez urazy dla wielkiego talentu Przemysława Pawlickiego, ale nie nadaje się on na kapitana drużyny. Dlaczego? Ano dlatego, że jeszcze nie pora na to. Nikt nie zostaje kapitanem w tak młodym wieku. Nikt nie był gotowy, aby założyć opaskę nie mogąc zapuścić wąsów. Do tego trzeba wyhodować sobie parę sportowych jaj. Kapitanem AS Romy jest Francesco Totti, FC Barcelony Carles Puyol, Manchesteru United Nemanja Vidic a Chelsea Londyn John Terry. Trudno o większych twardzieli w sportowym świecie.

Kenneth Bjerre i Mikkel Michelsen. Duńczycy. Nie da się ukryć. Zimni, anhedoniczni, spokojni i czasem patrząc na nich człowiek ma wrażenie, jakby na żużlu jeździli za karę. Pierwszy swój najlepszy sezon w karierze już miał i trzeba przyznać, że prezentował się wtedy fantastycznie. Drugi to, nie powiem melodia przyszłości, i na pewno nie nadzieja, wielka niewiadoma, być może. Żaden z nich nie pokazał niczego nadzwyczajnego w trakcie swojej dotychczasowej kariery, jednoroczniak Kenia to wyjątek. Młodszy z tej dwójki pełni rolę rezerwowego i póki co nie miał okazji, aby cokolwiek pokazać. Prawda jest jednak taka, że wyniki uzyskiwane przez Michelsena we wszelakich turniejach i zawodach na świecie nie nobilitują go do miana "złotego dziecka światowego żużla". Lata świetlne dzielą go chociażby od rodaka Michaela Jepsena Jensena. Próżnymi są również nadzieje kibiców Unii i działaczy, że stanie się drugim Nielsenem grzejąc ławę, lub reprezentując którąś z ekip Superligi. Jego transfer do Leszna jest pokłosiem niekonsekwencji w polityce transferowej Unii Leszno. Historia mniejszego kalibru, ale podobna do Pedersenowej.

Grzegorz Zengota. Bardzo chimeryczny i mocno uzależniony od sprzętu zawodnik. Zupełnie, jakby inni nie byli. Jego średnia biegowa jest bardziej, jak przyzwoita. Jest sympatyczny, pogodny i wydaje się asymilować z leszczynianami. Problemem jest to, iż pochodzi z Zielonej Góry i lada rok będzie chciał wrócić do domu, zwłaszcza po bardzo udanym sezonie, mając mocną kartę przetargową w ręku.

Tobiasz Musielak. Krótko acz treściwie. Najważniejszy junior leszczyńskiej drużyny. Charakterem przypomina Damiana Balińskiego. Nieustępliwy, gorliwy, zakochany w żużlu i w leszczyńskiej drużynie, bardzo utalentowany i waleczny. Ani on, ani nikt inny nie wyobraża sobie go gdzie indziej. Przyszły lider i kapitan Unii Leszno.

Nicki Pedersen. „Lider”. Pomny wydarzeń z przeszłości, otoczki, jaka panuje wokół jego osoby, mam poważne wątpliwości czy nawet najszczersze i najowocniejsze rozmowy mogą przekonać "The Powera" do czegokolwiek. Pieniądze, sława, złoto SGP. To trzy rzeczy, które napędzają Pedersena. Wyłącznie te trzy. Jak pogodzić ten fakt ze wspólnym dobrego Unii Leszno? Z jazdą parą? Z podpowiedziami, których obiecał udzielać. Co z atmosferą, gdy Duńczykowi los rzuci kłody pod nogi? Nie jestem pewien czy zwolennicy biało-niebieskich będą chcieli oglądać Nickiego na motorze w Grand Prix i na temblaku w lidze. Prawda jest taka, że Unia Leszno lidera już miała i bezmyślnie się go pozbyła, by teraz szukać rozpaczliwie jego zastępstwa. Logicznym przecież było, że punktów Hampela zabraknie i trzeba będzie, coś z tym zrobić, aby nie pogrążyć się w marazmie. Finansowo kontrakt reprezentanta „Kraju Hamleta” będzie bardzo zbliżony do tego Hampela. Jaki więc cel miało rezygnowanie z „Małego”?

Bonus.

Paweł Jąder i Roman Jankowski. Dwaj trenerzy, jeden trener, jeden menadżer, jeden trenerem seniorów i drugi trenerem juniorów. Nikt do końca nie wie, jakie funkcje piastować będą obaj panowie, mimo wyraźnego ich określenia. Były mechanik Leigh Adamsa, zastrzega, że decyzje będą podejmować wspólnie. Co jednak w sytuacji, gdy będą mieli odmienny pogląd na dany temat? Czyja racja zwycięży? Kto jest upoważniony do podejmowania kluczowych decyzji? Ponoć obaj. Wspólnie będą kierować zespołem. Swoisty paradoks. Skoro obaj mają tyle samo do powiedzenia, to w przypadku sprzeczki, żaden nie będzie mógł zadecydować. Wypada liczyć, że jeden z nich szybko da sobie spokój, aby w ogóle jakieś decyzje zostały podjęte.

Mniej przyjemnie. O polityce transferowej Unii Leszno.

Ostatnie dwa sezony były apogeum złych decyzji zarządu klubu w kwestii kontraktowania i rozwiązywania umów z zawodnikami. Pozbyto się Juricy Pavlica, Chorwata, który był już w połowie Polakiem i w trzech-czwartych leszczynianinem, by zastąpić go banitą z „Winnego Grodu” w postaci Grzegorza Zengoty. Nie mam absolutnie nic do popularnego „Zengiego”, wręcz przeciwnie, pałam do niego sympatią, ale to nie zamazuje mi obrazu rzeczywistości. Grzegorz będzie chciał wrócić do domu, jak każdy. Każdy zawodnik prędzej czy później myśli tylko o tym, aby zdobywać punkty dla klubu, którego był wychowankiem. Z Unii odszedł również Troy Batchelor, który okazał się mieć sezon życia w Sparcie Wrocław. Zaryzykuje stwierdzenie, że pozostawienie go na swoim miejscu miast kontraktowania Fredrika Lindgrena, człowieka, który nie poszedł w żużlowej edukacji o krok do przodu od kilku lat, dałoby Lesznu medal DMP w tym sezonie. I najpoważniejszy błąd sterników klubu z „Małego Miasta Wielkiego Freda”- wypuszczenie z klubu człowieka, który przewodził mu przez sześć sezonów. Sześć lat Jarosław Hampel bark w bark z pozostałymi biało-niebieskimi kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa, niejednokrotnie opieczętowując sukces Unii Leszno. Spokojny, acz waleczny, sympatyczny acz zadziorny, bardzo dobry taktycznie, potrafiący już na pierwszym łuku tak rozprowadzić rywali, że droga po podwójne zwycięstwo okazywała się być dziecinnie prosta. Najskuteczniejszy żużlowiec w polskiej lidze. I najlepszy Polak, który pała się tą dyscypliną sportu. Rażącym zaniedbaniem nazwać można oddanie go do Falubazu, by po zaledwie jednym sezonie oprzytomnieć i rozpaczliwie rozmawiać z dorobkiewiczem, by tę lukę jakoś załatać. A już teraz powiedzieć można, że na pewno się to nie uda.

Tytułem końca.

Największym transferem ULi może okazać się osoba doktora prawa sportowego, który od listopada stał się członkiem zarządu mistrzów z 2010-go roku. Relatywnie niedrogi i przydatny wziąwszy pod uwagę sztorm, jaki przeszedł nad Lesznem w 2013. Szansa na medal- jak najbardziej, na złoto? Życzyłbym sobie, aby powtórzyła się historia sprzed trzech sezonów, gdy po odejściu Krzysztofa Kasprzaka i dołączeniu Janusza Kołodzieja nikt nie brał mocarstwowych zapowiedzi Unii na poważnie. Liga zweryfikowała wszelkie komentarze i założenia. Leszczynianie zwyciężyli z bilansem 16-4.

sobota, 2 listopada 2013

Salary Cap? KSM? Wolna amerykanka?

Długo zastanawiałem się i analizowałem, jakie, albo raczej które rozwiązania byłyby najlepsze dla polskiego żużla ligowego. Sezon 2014 niesie ze sobą "wolną amerykankę", nie będzie kalkulowanych średnich meczowych, limitów wydatków. Bogaci będą kupować i wygrywać, biedni sprzedawać, albo raczej oddawać i dostawać po łbie. Gdyby dodać do tego komisarzy torów, którzy skutecznie wytrącają gospodarzom z ręki atut własnego toru, szykuje się sezon jednego, góra dwóch aktorów, dla których reszta będzie tłem. Statystami.

Wybrałem dwa rozwiązania, które moim zdaniem ukróciłyby mocarstwowe zapędy niektórych zespołów, jednocześnie nie ograniczając w znaczący sposób możliwości zarobkowych większości żużlowców. Na pewno nie w tak drastyczny sposób, jak kombinatorskogenny regulamin finansowy na sezon 2014. Bądźmy szczerzy, kto będzie go przestrzegał? Zawodnicy? Prezesi? Wystarczy, że Unibax podpisze umowę sponsorską z firmą Borygo, która należy do Romana Karkosika- na dziesięć milionów złotych rocznie i może wydawać do woli.

Jeden ze sposobów zakłada wprowadzenie do żużla limitu wydatków finansowych na zespół w trakcie sezonu, tzw. Salary Cap. Mówiąc najprościej, jak się da- nie ważne ile masz kasiory, wydać możesz tylko tyle i koniec. Drugi sposób zakłada powiększenie Enea Ekstraligi do dwunastu zespołów i wprowadzenie kalkulowanej średniej meczowej na poziomie 40-stu punktów. Lub 37,5 punktu, gdyż do KSM zespołu nie byłyby wliczane średnie zawodników młodzieżowych z numerami 6-7 oraz 14-15. Zdecydowanie bardziej preferuje ten model.

Enea Ekstraliga 2014:

Wariant 1: Obecny- brak ksm, salary cap, trzech obcokrajowców w zespole, dwóch juniorów z licencją „Ż”, osiem zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej, czternaście kolejek następnie play-off w formie „drabinki”, dolna czwórka- koniec sezonu pod koniec lipca.

Wnioski: Dwie bardzo mocne drużyny (Falubaz, Unibax), które zdominują rozgrywki Enea Ekstraligi. Obraz ich supremacji zaciemnić może jedynie ilość ujemnych dużych punktów meczowych ekipy z Torunia. Aczkolwiek, niewykluczone, że klub z miasta Kopernika przystąpi do rozgrywek „na zero”, o czym pisałem w ostatnim felietonie. Reszta zespołów walczyć będzie o dwie pozostałe pozycje gwarantujące udział w fazie finałowej bez konieczności kończenia ligi w środku lata. Czerwoną latarnią ligi będzie Wybrzeże Gdańsk, które już teraz można spisać na straty, wątpliwe, aby bez wsparcia grupy Lotos prezes Terlecki zdołał skusić przynajmniej dwóch klasowych zawodników do jazdy nad morzem (Pedersen, Walasek). Ponadto o pana P. stara się mocno Unibax, myśli Unia Leszno a pana W. chętnie w składzie widziałby Włókniarz w miejsce Sajfutdinowa, który najprawdopodobniej opuści „święte miasto”.

Wniosek końcowy: po bardzo wyrównanym sezonie 2013, dostaniemy wiejski festyn, który okruszyć będzie można słowem „nuda”.

Enea Ekstraliga 2014:

Wariant 2: Zmyślony- salary cap na poziomie 6 mln zł (w gwoli wyjaśnienia, salary cap to limit wydatków finansowych na drużynę, który od lat z powodzeniem stosowany jest w zawodowych ligach koszykówki czy piłki nożnej w Stanach Zjednoczonych. Jest on ruchomy, ustalany przed każdym sezonem odgórnie przez władze ligi. Zależy od frekwencji na trybunach, wpływach od sponsorów, sprzedaży klubowych gadżetów. Im kluby więcej zarabiają, tym jest on wyższy.), brak ograniczenia na zawodników zagranicznych, spoza Unii Europejskiej czy Grand Prix w składzie, dwóch juniorów z licencją „Ż”, osiem zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej, dwadzieścia osiem kolejek, bez fazy play-off (każdy z każdym x2).

Teoretyczne składy. W nawiasach wartość kontraktów z sezonu 2013:

Falubaz:
1. Hampel (2 mln)
2. Łoktajew
3. Jonsson (1,6 mln)
4. Dudek (1 mln)
5. Protasiewicz (1,5 mln)
6. Adamczewski
7. Strzelec

Suma: 6,1 mln bez uwzględnienia kontraktów Łoktajewa, Adamczewskiego, Strzelca i pozostałych żużlowców Falubazu Zielona Góra.

Unibax:
1. Gollob (2,6 mln)
2. Miedziński (1,2 mln)
3. Holder (2 mln)
4. Ward (1 mln)
5. Pedersen (2,1 mln)
6. Przedpełski
7. Fajfer

Suma: 8,9 mln bez uwzględnienia kontraktów piętnastu juniorów Unibaksu Toruń.

Tarnów:
1. Kołodziej (1,8 mln)
2. Vaculik (1,5 mln)
3. Janowski (1,5 mln)
4. Łaguta
5. Hancock (1,5 mln)
6. Gomólski
7. Mazur

Suma: 6,3 mln bez uwzględnienia kontraktu Artioma Łaguty oraz tarnowskich juniorów.

Włókniarz:
1. Łaguta (2 mln)
2. Holta (1,2 mln)
3. Jepsen Jensen (1,5 mln)
4. Buczkowski (1,2 mln)
5. Walasek (1,5 mln)
6. Czaja
7. Łęgowik

Suma: 7,4 mln złotych nie uwzględniając młodzieżowców częstochowian.

Stal:
1. Iversen (1,9 mln)
2. Sundstroem
3. Kasprzak (1,7 mln)
4. Gapiński (0,8 mln)
5. Zagar (1,5 mln)
6. Zmarzlik (0,7 mln)
7. Cyfer

Suma: 6,6 mln złotych nie włączając kontraktu Linusa Sundstroema i gorzowskich juniorów.

Unia:
1. Sajfutdinow (1,75 mln)
2. Baliński (0,9 mln)
3. Bjerre (1,2 mln)
4. Batchelor
5. Pawlicki (1,1 mln)
6. Pawlicki (0,6 mln)
7. Musielak

Suma: 5,55 mln nie uwzględniając kontraktu Troya Batchelora i Tobiasza Musielaka oraz pozostałych czterech juniorów "Unistów".

Sparta:
1. Woffinden (0,8 mln) – kontrakt ulegnie znacznemu podwyższeniu.
2. Suchecki
3. Jędrzejak (1,3 mln)
4. Ljung
5. Nermark (1 mln)
6. Malitowski
7. Dolny

Suma:  3,1- 3,9 mln. Nawet biorąc pod uwagę dwukrotną podwyżkę dla Anglika, Sparta Wrocław jest pierwszą drużyną, która zmieściłaby się w limicie salary Cap.

Wybrzeże:
1. Jonasson
2. ???
3. Miśkowiak
4. Mroczka
5. Gafurow
6. Pieszczek
7. Beśko

Suma: Wybrzeże Gdańsk nie miałoby żadnych problemów z limitem zarobków, nawet sprowadzając do składu zawodnika/-ów pokroju Rafała Okoniewskiego czy Fredrika Lindgrena.

Enea Ekstraliga 2014:

Wariant 3: Zmyślony- KSM na poziomie 40 punktów, brak ograniczenia na zawodników zagranicznych, spoza Unii Europejskiej czy Grand Prix w składzie, dwóch juniorów z licencją „Ż”, dwanaście zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej, dwadzieścia dwie kolejki, bez fazy play-off.

Jedna zmiana- KSM zawodników niesklasyfikowanych wynosi 2,50 bez względu na ich narodowość. W przypadku zawodników startujących w niższej klasie rozgrywkowej średnia biegowa dzielona jest przez 1,15. Przy przejściu z drugiej ligi do ekstraligi KSM dzielony jest przez 1,30. Do KSM zespołu liczone jest sześć najwyższych średnich i ewentualna różnica w siódmym KSM jeśli jest on wyższy niż 2,50.

Wariant 3b: Liczony jest wyłącznie KSM zawodników z numerami 1-5 oraz 9-13. Nie może on być wyższy, jak 37,5 pkt.

Teoretyczne składy. W nawiasie KSM na sezon 2014:

Falubaz:
1. Hampel (10,056)
2. Łoktajew  (6,684)
3. Jonsson (8,164)
4. Dudek (8,444)
5. Protasiewicz (8,232)
6. Adamczewski (2,792)
7. Strzelec (2,50)

Suma:  44,372/ 41,58

Unibax:
1. Gollob  (8,616)
2. Miedziński  (8,328)
3. Holder (8,928)
4. Ward (8,164)
5. W przypadku wariantu 3b vacat na ksm 3,464
6. Przedpełski (7,00)
7. Gollob (2,50)

Suma: 41,036/ 34,036

Tarnów:
1. Kołodziej (8,292)
2. Vaculik (5,856)
3. Janowski  (7,752)
4. A. Łaguta (8,360)
5. Hancock (8,000)
6. Gomólski (5,708)
7. Mazur (2,50)

Suma: 43,968/ 38,26

Włókniarz:
1. G. Łaguta (8,856)
2. W przypadku wariantu 3 vacat na ksm 5,704/ wariant 3b vacat na ksm 9,084
3. Jepsen Jensen  (7,208)
4. Szombierski (5,000)
5. Holta (7,352)
6. Czaja (5,880)
7. Łęgowik (2,50)

Suma:  34,296/ 28,416

Stal:
1. Iversen (10,040)
2. Sundstroem (5,744)
3. Kasprzak  (7,756)
4. Gapiński (6,560)
5. Zagar (8,688)
6. Zmarzlik (7,132)
7. Cyfer (2,50)

Suma:  45,920/ 38,788

Unia:
1. Sajfutdinow  (9,040)
2. Baliński (5,912)
3. Bjerre (7,308)
4. Batchelor (8,176)
5. Pawlicki (7,704)
6. Pawlicki (7,716)
7. Musielak (6,668)

Suma: 50,024/ 38,14

Sparta:
1. Woffinden (9,884)
2. Suchecki (5,484)
3. Jędrzejak (6,668)
4. Ljung (6,164)
5. Nermark (6,052)
6. Malitowski (2,900)
7. Dolny (3,284)

Suma: 37,936/ 34,252

Wybrzeże:
1. Jonasson (8,136)
2. W przypadku wariantu 3 vacat na ksm 3,840/ wariant 3b vacat na ksm 8,424
3. Miśkowiak (7,424)
4. Mroczka (6,996)
5. Gafurow (6,520)
6. Pieszczek (7,084)
7. Beśko (2,50)

Suma: 36,16/ 29,076

Rzeszów:
1. Pedersen (9,056)
2. Andersson (2,50)
3. Walasek (8,300)
4. Pavlic (6,096)
5. Okoniewski (6,400)
6. Sówka (5,868)
7. Rempała (2,500)

Suma: 39,084/ 33,216

Bydgoszcz:
1. Andersen (6,120)
2. Kościecha (5,420)
3. W przypadku wariantu 3 vacat na ksm 15,94/ wariant 3b vacat na ksm 19,352
4. Buczkowski (6,608)
5.
6. Bietracki (2,500)
7. Woźniak (5,912)

Suma:  24,060/ 18,148

Gniezno:
1. Lindbaeck (2,50)
2. Świderski (5,972)
3. Pedersen (6,300)
4. Watt (4,644)
5. Ułamek (6,388)
6. Gała (2,500)
7. Fajfer (4,648)

Suma: 30,452/ 25,804

Grudziądz:
1. Harris (7,664)
2. Kościuch (6,836)
3. Nicholls (7,240)
4. Chrzanowski (2,500)
5. Karpow (6,916)
6. Niedzielski (2,500)
7. Rujner (2,500)

Suma: 33,656/ 31,156

Zawodnicy bez klubów: Fredrik Lindgren (7,092), Leon Madsen (6,776), Krzysztof Jabłoński (5,272), Jonas Davidsson (4,544), Paweł Hlib (3,572), Kamil Brzozowski (3,352), Dawid Lampart 3,096), Nikolai Klindt (2,50), Patrick Hougaard (2,50), Mateusz Szczepaniak (2,50), Łukasz Jankowski (2,50), Edward Kennett (2,50), Adrian Gomólski (2,50), Matej Kus (2,50), Filip Sitera (2,50)

Zawodnicy do wzięcia z pierwszej ligi: Peter Kildemand (7,900), Andrevs Lebedevs (7,316), Cameron Woodward (7,040), Jason Doyle (2,50), David Ruud (2,50).

Zawodnicy do wzięcia z drugiej ligi: Ilia Czałow (7,220), Lewis Bridger 6,948), Ronnie Jamroży (6,792).

sobota, 19 października 2013

Procesy norymberskie

Sądowe postępowania karne prowadzone w latach 1945-1949 przeciwko zbrodniarzom nazistowskim toczone przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Główny proces objął okres od 20. listopada 1945 do 1. października 1946. W jego trakcie skazano dwunastu najwyższych rangą przedstawicieli trzeciej Rzeszy na karę śmierci. Artykuł 26. Statutu Londyńskiego stanowił, iż wyroki procesów norymberskich są ostateczne i niezaskarżalne.

Pierwsza myśl, jaką miałem po wysłuchaniu wyroku w sprawie "Społeczeństwo vs. Unibax Toruń", aczkolwiek bardziej adekwatne byłoby "społeczeństwo vs. Roman Karkosik"- to, "właśnie byliśmy świadkami ogłoszenia wyników w sprawie procesów norymberskich". Dziennikarze, konferencja, garnitury, przekaz na żywo w stacji NSport, w studio dwóch prowadzących i czterech ekspertów. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek wystosowano tyle zaproszeń z telewizji do znawców "czarnego sportu", aby omówić jakiekolwiek wydarzenie, choćby najdonioślejsze czy najbardziej kontrowersyjne.

Wszystko to wyglądało, jak te ostatnie chwile w wigilię Bożego Narodzenia przed przyjściem najbardziej wyczekiwanego jegomościa- Św. Mikołaja, albo w Wielkopolsce Gwiazdora. Pierwotnie zielonego, ale przefarbowanego na potrzeby kampanii reklamowej Coca Coli kila dekad temu. Wszyscy w studio aż piszczeli z podniecenia na myśl o tym, że za chwilę nastąpi najbardziej wyczekiwany moment sezonu 2013. I nastąpił, łącznie 2,4 mln złotych z górką kary, dwanaście ujemnych punktów na starcie przyszłego sezonu i trzy mecze "gratis" dla kibiców. Biorąc pod uwagę, że za rok wchodzi w życie absurdalny regulamin, zakładający, że pierwsza czwórka walczy w play-off, a dolna już nie walczy, Unibax ma czternaście meczów, aby uzbierać wystarczającą ilość "oczek", by nie zakończyć sezonu pod koniec lipca. W tym tylko siedem na własnym torze. Trzy za złotówkę, minus trzy z play-off, gdyby jednak magiczny zespół z północy nie zdołał do nich awansować, sprawia, że łączna kwota kary wynieść może nawet 4,5 mln złotych.

Dla przeciętnego klubu to pieniądze, jakie widuje się tylko na papierze, nigdy żaden polski klub nie widział tyle na swoim koncie, nie bez minusa z przodu. Ale czym ta kwota jest dla Romana Karkosika- głównego winowajcy całego zajścia? Niczym. Gdy posiadasz majątek opiewający na ok. 2,5 mld złotych, który z roku na rok pęcznieje, nawet 4,5 mln to tyle, co w lewej kieszeni na fajki. Tyle, co gubi się w ciągu miesiąca i nawet tego nie dostrzega. To tak, gdyby przeciętny Polak miał zapłacić ok 45-50 złotych kary. Taki mandat za skręcanie tylko w lewo. Kary więc tak naprawdę symboliczne i wymierzone nie w tego, kogo trzeba. Najsurowiej skazany został ten najmniej winny całemu zajściu- Sławomir Kryjom. Dwa lata zawieszenia, szesnaście miesięcy "zakazu parkingowego" i utrata wszelkich licencji PZM, za to, że wykonał rozkaz. W Norymberdze nikogo nie zmiękczało, bądźmy jednak szczerzy, nic nie zmiękczyłoby ośmiu sędziów trybunału- twierdzenie: "Wykonywaliśmy tylko rozkazy". A takowe padały. Zadam jednak pytanie: "Czy gdyby Adolf Hitler żył, lub, jak twierdzą niektórzy historycy w tym Bogusław Wołoszański- nie uciekł do Argentyny, nie zostałby osądzony i skazany?".

Oczywiście, że zostałby. I prawdopodobnie również widowiskowo powieszony, niczym Amon Goeth, na środku dziedzińca w otoczeniu setek uśmiechniętych ludzi. W żużlu, w tej sprawie, nie będziemy jednak mieli do czynienia, ani ze sprawiedliwością, ani z konsekwencją, ani nawet z wykonaniem wyroku. Dlaczego nie będzie sprawiedliwości? O tym już mówiłem- winny został pominięty w procesie dochodzeniowym. Dlaczego nie będzie konsekwencji? Gdyż Trybunał PZM zetnie karę o połowę, przynajmniej.  Dlaczego nie będziemy mieli do czynienia nawet z wykonaniem wyroku? Gdyż dam sobie rękę uciąć, tę drugą, jedną już straciłem, bo odejściu dziewczyny, że z tyłu głowy odpowiedni ludzie, już wdrażają w życie plan zawieszenia klubu, utworzenia nowego podmiotu i wykupienia licencji Wybrzeża Gdańsk, które jednak zarzeka się, że nie pójdzie na żaden układ, ale dla kilku ładnych baniek, nie jeden już zmiękł. Jakie byłyby tego efekty dla torunian? Ten sam skład, stadion, inna nazwa, zarząd i prezes, ale brak jakichkolwiek kar finansowych do uiszczania, start sezonu "na zero" i trzy pierwsze mecze za 40 złotych, nie złotówkę. Nierealne? Bardzo realne. Jeśli Wybrzeże zdecyduje się sprzedać licencję, a "nowy Unibax" w określonym czasie złoży papiery na start w ekstralidze, to z całą pewnością je otrzyma i w niej wystartuje.

Uczyniono nam proces na wzór i z rozmachem tego sprzed prawie 60-ciu lat. Prawda jest jednak taka, że w procesie bydgoskim, nie będzie winnych, kary, ani zbrodni, sprawa rozejdzie się po kościach. I za pół roku, gdy "Ónibax" będzie szykował się do walki o mistrzostwo, pan Owsiany rozłoży ręce i powie: "Co miałem zrobić?". Nic tylko nie uratuje Kryjoma, który teraz będzie najbardziej poszukiwanym przez fotoreporterów człowiekiem w parkingu.

środa, 31 lipca 2013

Dom wschodzącego słońca

W 1964 roku zespół The Animals nagrał jeden z największych muzycznych przebojów wszechczasów- House of the Rising Sun. Nie wiem dlaczego, ale ta piosenka była pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałem, gdy zacząłem głębiej zastanawiać się nad tym, co obecnie dzieje się w polskim żużlu.

Będąc jeszcze nie do końca dorosły lubiłem oglądać Wideotekę Dorosłego Człowieka. Jeden z odcinków traktował właśnie o The Animals i House of the Rising Sun. Zdecydowanie mój ulubiony. Jak wielu z państwa, którzy słuchali tego utworu, słuchają nadal, zachwycają się nim, bądź po prostu sprawia im przyjemność „odpalenie zwierzaków”, wie, że mówi on o domu publicznym? Tutaj należą się ukłony w stronę Marii Szabłowskiej i Krzysztofa Szewczyka. Gdyby nie oni, prawdopodobnie sam bym się o tym nigdy nie dowiedział.

Skojarzenie jest automatyczne i nader brutalne: „Żużel to dom publiczny?”. W Wielkopolsce, z której pochodzę „dom publiczny” opisuje się również słowem „burdel”, a owy „burdel” oznacza również bałagan, nieład, kompletny nieporządek. Tyle, że określony dobitnie, z silnym zabarwieniem uczuciowym. Zagmatwane i niezrozumiałe kwestie również można skwitować mianem: „Ale burdel!”. Skojarzenie zaczyna się krystalizować i nabierać kształtów.  Okrągłych na twarzy.

Ostatnimi czasy polski sport żużlowy bardziej, niż ligą czy pucharem świata żyje komisarzami torów, torami, a raczej sposobem ich przygotowania do spotkań i kolejnym karami dla Unii Leszno. Przypomnę, że Unia, dziś dumna Fogo, w tym roku otrzymała już trzy kary- kolejny rekord w dorobku leszczynian. Na początku zostali skarceni za to, że PGE Marma Rzeszów odmówiła wyjazdu na tor podczas meczu w Lesznie. Mimo, że prawdziwym powodem była niezdolność do jazdy Nicki Pedersena, prezesa Stali Rzeszów, wszystko udało się tak okręcić, że wina spadła praktycznie wyłącznie na biało-niebieskich. Kolejną karą była ta sprzed około dwóch tygodni, siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych za błąd w sztuce przygotowania toru na spotkanie z Falubazem Zielona Góra. I ostatnia, skromne trzy „patole” za krzywą bandę podczas tego samego widowiska.

Po podsumowaniu Unia Leszno otrzymała w tym sezonie już 236.000,00 złotych kary plus siedemdziesiąt pięć punktów z meczu z Marmą, za które trzeba zapłacić zawodnikom. Śmiem twierdzić, że to wszystko razem spokojnie przekracza 400.000,00 złotych. Zadam więc pytanie: „Komu zależy na śmierci żużla w Lesznie?”. Kto chce zrobić z Unii Leszno sponsora strategicznego Speedway Ekstraligi? Komu wydaje się, że Unia Leszno jest „ścianą płaczu”, przy której, w razie potrzeby, można stanąć i poprosić o „cash”, a on zawsze wypadnie? Odnoszę wrażenie, że tych osób jest co najmniej kilka, ale po kryjomu najszerzej uśmiecha się ten: „Jeśli tak dalej to będzie wyglądało, to żużla w tym mieście nie będzie.

Słowa te wypowiedziano dwa lata temu, po pamiętnym półfinale Speedway Ekstraligi, w którym Unia Leszno odprawiła z kwitkiem Unibax Toruń, mimo, że dawny Apator: „…jesteśmy drużyną dużo lepszą”, w opinii owego pana na to nie zasłużył, a ostatni dwumecz sezonu należał im się niczym „psu buda”. Jak widać wszechmogący był innego zdania. Nie będę rozwodził się nad przebiegiem owego półfinału. Fakty są wszystkim znane, każdy już dawno wyrobił sobie zdanie na temat rywalizacji, która poruszyła pół Polski, włącznie z Sejmem. Interesuje mnie postać człowieka, który wypowiedział te słowa. Który wszem i wobec nazwał, nie posiadając żadnych dowodów, klub z Leszna i masę pracujących tam ludzi, jako oszustów: „To już nie pierwszy przypadek kombinowania z torem w przypadku tego klubu.” Zdanie tak samo prawdziwe, jak te, wypowiedziane zapewne w zamroczeniu nienawiścią, że Roman Jankowski, teraz przygotowuje „kopy” a sam nie umiał jechać, gdy splunęło mu się pod koło. Cóż. Odsyłam do lektury spotkania Unia L. – Unia T. z 1994 roku. Z czasów, gdy autor tychże słów, jeszcze nie wiedział czym jest żużel i że w „piernikowie” też istnieje klub.

Najczęściej jednak jest tak w życiu, jak w głośnym filmie „Fanatyk”. Kto widział ten wie, kto nie widział ten się dowie. Zazwyczaj ten, który najwięcej wyzywa od Żydów, sam jest Żydem.

Oglądał ktoś inny film- „Idiokracja”? Uwielbiam go. Czasem wydaje mi się, że kręcono go w Polsce. A czołowe role zagrali w nim prominenci polskiej sceny politycznej. Teraz jednak, po niezwykle głębokim namyśle, odgłosami przypominającymi kręgielnie, doszedłem do wniosku, że zamiast przedstawicieli rządu z OP na czele, można by tam postawić przecież szefostwo żużla. Nie byłoby różnicy! Ale powoli. O czym opowiadał owy obraz? Otóż, pewien niczym niewyróżniający się, kompletnie przeciętny we wszystkim, nieuzdolniony w żadnej dziedzinie i leniwy, taki zwykły... Kowalski, zostaje poddany hibernacji, w ramach rządowego eksperymentu. Chwilę później wychodzą wały, jak to zawsze. I pogram porzucono, zapomniano jednak odhibernować biedaka i tak go zostawiono. Po pięciuset latach program sam rozmroził jego organy i doprowadził do przebudzenia. Główny bohater wstaje i widzi świat kompletnie różny od tego, jakim go opuścił. Myśli, że minął rok, tyle ile zakładano, a nie pięćset. Pod drodze, gdy spał, ludzkość jednak kompletnie zdebilniała. Inteligentni ludzie nie rozmnażali się, czekając na najodpowiedniejszą chwilę gospodarczą i ekonomiczną, a prymitywy… no cóż. Inteligentni w końcu umierali bezdzietni, lub, w przypadku mężczyzn, na zawał w trakcie pobierania materiału genetycznego niezbędnego do przeprowadzenia zabiegu In vitro.

Nasz kochany bohater został, przez kilkumilionowe społeczeństwo jednego z większych miast amerykańskich, wzięty oczywiście za homoseksualistę, gdyż nie mówił, jak pozostali, bez bezładnej kombinacji stęknięć, sapnąć i odchrząknięć co drugie słowo. Wkrótce, próbując dowiedzieć się, co się stało zostaje złapany przez coś, co hucznie nazwać można policją, jak w przypadku władz żużla władzami żużla i dostaje się do więzienia. W penitencjarce przeprowadzono na nim test inteligencji. W naszych realiach powiedzielibyśmy, że doczłapał się do stołka. Po teście, w którym najtrudniejsze pytania to były takie z zakresu: „Idzie jeden człowiek z dwulitrowym wiadrem wody i drugi człowiek z trzylitrowym wiadrem wody. Ile jest razem wiader?”. Okazuje się, że nasz… bohater, jest najinteligentniejszym człowiekiem na Ziemi. Ma iloraz w okolicach 95, ale to i tak o połowę więcej niż cała reszta ludzkości. No, więc poproszony przez zgromadzenie naprawdę mało rozgarniętych ministrów, łącznie z ministrem zdrowia, który był chyba przedstawicielem następnego etapu w inwolucji mózgu człowieka, przejmuje władzę. I teraz zabawa się zaczyna. Walne Zgromadzenie Członków, nazwijmy ich tak potocznie, wybiera naszą „95-tkę” na prezydenta i prosi o to, aby ten uzdrowił żużel, kraj, wszystko jednym słowem. Ten przystaje i ochoczo zabiera się do pracy.

Rządzą nami tacy „Członcy” i przewodniczy im „95-tka”. Wszystko wiedzą najlepiej, resztę świata mają za bandę głupców, z którymi nie warto się liczyć. Wprowadzają, więc nowe prawa i przepisy, które mają doprowadzić do cudownego ożywienia „czarnego sportu” a tak naprawdę prowadzą do jego śmierci. Zadziwiający jest fakt, że tyle utyskiwano nad poziomem i rangą, co, jak co, ale marginalnej już, Elite League. Utyskiwano i z uporem maniaka wprowadzano prawa i przepisy, które w Anglii doprowadziły do takiego stanu. Czy człowiek inteligentny tak robi? Nie, robi tak człowiek upośledzony, który nie jest w stanie pojąć związku przyczynowo-skutkowego i jedyne, na czym opiera swoje doświadczenie to widok płonących zgliszcz i ruin, które pozostawiły po sobie jego „reformy”. Tak działa Polska władza żużla. Jak władza w filmie „Idiokracja”, mają ten sam tok rozumowania. Dla mnie takim prawem jest na przykład Kalkulowana Średnia Meczowa. I od tego sezonu regulamin dotyczący przygotowania nawierzchni przedmeczowej oraz urząd komisarza torów- będąc szczerym najbardziej korupcjogenny urząd w sporcie od wielu dekad.

Trochę od Jacka Gajewskiego: „To jest chore co wyprawia pan Wojciech S. i spółka. Jeżeli ktoś przeczyta art. 25a 3. RSŻ: Prawa i obowiązki komisarza toru, to może dojść tylko do następujących wniosków. Jeżeli zawody się odbyły (o wyznaczonej godzinie, bez opóźnień) to tor był przygotowany zgodnie z regulaminem. Za stan toru i jego przygotowanie do zawodów według mnie odpowiadają komisarz toru oraz sędzia zawodów. Wszystko co się dzieje z torem na osiem godzin przed zawodami odbywa się za zgodą, wiedzą oraz pod "dyktando" komisarza. Czyli karę należy nałożyć na Komisarza Toru . Tak słabych i mściwych ludzi na szczytach "żużlowej władzy" to chyba jeszcze nigdy nie było, im szybciej odejdą tym lepiej dla dyscypliny. Ale tak szybko się to nie stanie . Niestety.”                                                                

Trudno się nie zgodzić. Żużlowa generalicja, składa się z ludzi, którzy albo światopoglądu nabrali jeszcze w czasach zmierzchłej epoki, do żużla przybyli po to, aby zarobić i wypełnić w swoim życiorysie dziurę pod tytułem: „Osiągnięcia”. Jest też taki, który pojawił się w nim w wyniku układów. Co dobrego może z tego wyniknąć? Adolf Hitler przyczynę potężnego kryzysu gospodarczego i marginalizacji Niemiec po pierwszej wojnie światowej upatrywał w Żydach, jako ludzi, w jego osądzie, kontrolujących największe światowe banki. Toteż stali się oni dla niego źródłem inspiracji, siłą napędową rozwoju i obiektem chorej zemsty. Po wygraniu wyborów dozbroił się i przygotował do: „Ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Odczuwam wrażenie, że mamy w żużlu Hitlera. Człowieka, który nie potrafi żyć bez wroga, zagubionego w morzu własnej oceny, napędzającego się chorymi powodami swej nienawiści i nieustanie, dopóki nie wykończy w ten czy inny sposób swojego antagonisty, wymyślającego nowe metody wykorzystania środowiska do partykularnych interesów.

Viva idiokracja!