środa, 26 czerwca 2013

Chcesz pokonać Polaka? Daj mu władzę.

Wystarczyło kilka niewygodnych pytań, by pan poseł RP Robert Wardzała stracił rezon, zaczął obrażać moją osobę a później zablokować mnie na FB. Tak właśnie działa władza. Najpierw Ci obciągną za głos a potem będą się separować, by nie musieć rzeczywistości spoglądać w oczy, ale tworzyć własną- radosną, z choinkami i zdjęciami Tomasza Golloba. Strach pomyśleć, że takich "przedstawicieli narodu" w Sejmie mamy znacznie więcej.

Treść rozmowy:

Konwersacja rozpoczęła się 27 grudnia 2012 (Poza masą buziek, którymi próbował zarzygać mnie poseł, niczego nie zmieniałem, ani nie usuwałem czy dodawałem do owej dyskusji).

08:44

Robert Wardzała

Witam, po pierwsze jesli chcesz mi przekazac jakas sugestie lub sprawe na ktora nalezy zwrocic uwage, zawsze chetnie to zrobie, lecz prosze o konkretna wiadomosc z opisem problemu na pv a po drugie jesli uwazasz ze masz prawo zarzadzac moim prywatnym konten (profilem) na fb to gratuluje humoru.

To jednak troche malo jak na wskazanie istoty i propozycji rozwiazania problemu. "Zamiast wklejać bzdurne zdjęcia choinek, zajmij się wraz z PO nowelizacją kodeksu karnego. W 2013 roku na wolność wychodzi Marek Trynkiewicz, skazany na karę śmierci, którego objęło moratorium z 1988-go, zabójca czterech chłopców."

Prosze o podjecie tematu od strony bardziej meryturycznej cho nie ulega watpliwosci ze to absolutnie zla sytuacja.

Pozdrawiam

27 grudnia 2012

13:18

Władca Iraku

Bardziej merytorycznej? A da się to podjąć bardziej merytorycznie? Nie tylko pan Trynkiewicz wychodzi na wolność w 2013 roku. Prawie stu bardzo niebezpiecznych ludzi ujrzy wtedy światło dzienne, będzie wesoło gdy dołączy do nich spora liczba tych, którzy zostaną zwolnieni warunkowo po odsiedzeniu 15-stu z 25 lat. Naprawdę, radzę zapoznać się z tym problemem bliżej czym prędzej i czym prędzej wprowadzić takie zmiany, które zagwarantują ludziom bezpieczeństwo. Zdjęcia kolorowych choinek są śliczne, ale stracą na uroku, gdy Moruś zastrzeli kolejną przypadkowo napotkaną osobę, a Trynkiewicz wpadnie do jakiegoś nauczania początkowego i uprowadzi sobie chłopca. Do Pękalskiego mamy trochę czasu, wyjdzie w 2017.

Oprócz kilkunastu innych problemów, które dawno powinny być załatwione, ten wydaje się być w tej chwili najbardziej palący.

30 grudnia 2012

02:03

Władca Iraku

Od 2013 roku becikowe uzależnione będzie od dochodu - otrzymają je tylko rodziny o miesięcznych dochodach poniżej 1922 zł na osobę. Według MPiPS prawo do becikowego utraci ok. 10 proc. rodzin o najwyższych dochodach, co da ok. 39 mln zł oszczędności.

za: pap

Prezes PKN Orlen po dwóch czy trzech tygodniach urzędowania pare lat temu otrzymuje 2 mln złotych odprawy- wszystko gra. Ale odebrać marny tysiąc złotych tytułem becikowego- oszczędność rzędu oszałamiających 39 mln złotych rocznie.

"PO- by żyło się lepiej Nam"

P.S.

O propozycji wprowadzenia dodatkowych opłat za korzystanie z bankomatów nie wspomnę. Rozbój.

"Rostowski ocenił, że Polska jest krajem relatywnie niskich podatków. Nie chciał zadeklarować, że w 2013 roku nie będzie podwyżki podatków".

za: wprost

Relatywnie niskiego czego? W jakim świecie żyje pan Rostowski?

25 stycznia 2013

10:43

Władca Iraku

ZUS od lutego 1020 zł? Czy PO ma jakikolwiek instynkt samozachowawczy? Czy to już Blitzkrieg w wojnie o resztkę pieniędzy Polaków aby napchać kieszenie na do widzenia?

1 lutego 2013

7:48

Władca Iraku

Jeśli to wszystko prawda, mam nadzieję, że będziecie sądzeni na równi z osobami odpowiedzialnymi za brutalne tłumienie zamieszek na przełomie lat 70/80.

3 lutego 2013

15:19

Robert Wardzała

Fajnie ze masz pomysl jak uchronic swiat przed kryzysem. Szkoda tylkom ze nie przekazales go 10 lat temu wladzom stanow. I po raz ostatni wyjasniam ze to jest moj profil i srednio mnie interesuje ze chcialbys nim zarzadzac  Pozdrawiam

------------------------------

Komentarz:

Władca Iraku (3 lutego 2013): Na wesoło. Wg nowego raportu OECD Polskę czeka 50 lat kryzysu. Naprawdę jest się z czego cieszyć. Weź przestań się lansować a zacznij coś robić.

Adres URL treści: http://www.facebook.com/photo.php?fbid=467293680002796&set=a.112020538863447.10409.100001665034328&type=1

3 lutego

19:39

Władca Iraku

Po pierwsze, co interesują mnie Stany (nie stany), po drugie, Stany Zjednoczone sobie z kryzysem poradzą, zawsze radzili. Polska jest w kryzysie od lat i ten stan praw. się nie zmieni. Po trzecie, nie mam pomysłu, jak uchronić świat od kryzysu, podobnie, jak Platforma Obywatelska nie ma pomysłu, jak uchronić od tego Polskę. Lepiej udać, że nie ma problemu i wstawiać wesołe foty choinek, Golloba i diabli wiedzą czego jeszcze. A Polacy niech się martwią sami, przeżyli zabory, przeżyją PO.

P.S. Profilem zarządzasz Robercie tak, jak eSpeedway. Mocno poniżej średniej. Faktycznie, ktoś mógłby Ci pomóc.

20:53

Robert Wardzała

Chetnie skorzystam z tej tajemnej wiedzy zarowno w zakresie ekonomicznym, zuzlowym czy wydawniczym.

A jak to piszesz skoro stany nie maja wg ciebie nic do rzeczy to prosze odrob zadanie domome i dowiedz sie skad dziaj mamy do czynienia z kryzysem w europie.

21:00

Władca Iraku

Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Nie napisałem, że nie ma nic do rzeczy, ale, że leczenie Stanów mnie nie interesuje, tylko Polski. Poza tym, kryzys w Polsce nie zaczął się 10 lat temu. Jeśli tego nie wiesz, to nawet moja "wiedza tajemna" Ci nie pomoże. Po drugie jeśli chodzi o wiedzę wydawniczą, nie masz żadnej Robercie. Opłacanie wyłącznie serwerów i wklejanie na sportowy portal treści społeczno-politycznych to nie praktyka wydawnicza. Po trzecie jesteś modelowym politykiem. Najpierw dopchać się do Sejmu a dopiero potem szukać elementarnej wiedzy.

P.S.

A tak w ogóle, chcesz się po licytować w ilości odrobionych "zadań domowych"?

21:36

Robert Wardzała

Naprawde mi przykro ze nie masz usystematyzowanej wiedzy ekonomicznej czy o gospodace swiatowej, nie mowiac juz o zuzlowej czy wydawniczej.

Ogolnie i delikatnie mowiac, oczywiscie z calym szacunkiem do ciebie slabo ta polityke uprawiasz

Tak to niestety wyglada  ale pozdrawiam i jak zechcesz wspolpracowac dla dobra ludzi to zawsze znajdziesz we mnie wsparcie.

21:43

Władca Iraku

Robert, Ty nawet ortografii rodzimego języka nie znasz. A zarzucasz mi brak wiedzy ekonomicznej, żużlowej i wydawniczej? Na dodatek wniosek taki wysnułeś z kapelusza. Ja swoje opieram na empiryzmie.

Przyznaj, ze jesteś tylko ludkiem, który ma siedzieć i być na głosowaniach, ślepo wciskając przycisk, dostającym 11 tysięcy na biuro i rozliczającym się z tego.

21:50

Robert Wardzała

O co konkretnie ci chodzi ? Nie lubisz PO czy o to, ze ze odpisalem ci w biegu z telefonu ? Tak ? Literowka jest dla ciebie problemem ? No to gratuluje  Skoro tak to zwroc sie prosze oficajlnym pismem w nurtujacych cie sprawach i otrzymasz mam nadzieje satysfakcjonujace cie odpowiedzi. Pozdrawiam i milego wieczoru ze swoimi teoriami

22:01

Władca Iraku

Lubić można zupę pomidorową. Mówiłem, że kieruje się tym co widzę, czuję i analizuję. Nazwa partii ma tu akurat niewiele do rzeczy. Nie literówka, tylko "tą politykę". Po drugie- nie tłumacz się. Po trzecie, cztery znaki zapytania w dwóch linijkach? Ktoś tu traci nerwy. Mam wysłać oficjalne pismo do PO? I masz nadzieję, że dostanę odpowiedzi. Ja nie chcę od was odpowiedzi. Ja chcę, abyście działali. Jeśli nie wiecie, jak- zapytajcie, nie umiecie- odejdźcie, jeśli wiecie i umiecie, ale układy wam nie pozwalają- cóż, historia was rozliczy. Jesteście partią rządzącą. Poczujcie się do odpowiedzialności.

Kończę Robercie. Nie Twoja wina, że Twoja partia jest jaka jest. Ty chciałeś tylko zrobić karierę. Sportowe nawyki.

4 lutego

10:46

Robert Wardzała

Jak widze twoje problemy siegaja dosc gleboko  W swoim postepowaniu jestes ewenementem z jakim nie mialem jeszcze do czynienia  Nie zamierzam analizowac ani tez pastwic sie na twojej osobowosci  Nie zamierzam tez pełnic roli twojego psychoterapeuty  Zamierzam natomiast skonczyc pozbawiona jak widze jakiegokolwiek sensu wymiane zdan  Pozdrawiam serdecznie

Po czym zostałem przez owego posła zablokowany. To się nazywa: „Odwrócić się twarzą do ludu”.

środa, 19 czerwca 2013

Telemarketerka

Ostatnio w internecie pojawiły się nowe memy. Sławą „typowego Seby” czy „Miro handlarza”, ktoś postanowił zrobić teraz obrazek z nie najbrzydszą telemarketerką. Treścią mema są oczywiście najbardziej typowe kwestie, jakie można usłyszeć podczas „rozmowy” z taką osobą. Dzieje się tak, gdyż każdy telemarketer posiada skrypt a każda jego rozmowa jest nagrywana i analizowana. Stąd absurdy typu: „Jest pan studentem? Proponuję kredyt”. No, ona czy też jakiś on muszą to powiedzieć.

Dlaczego poruszam tę kwestię? Ano dlatego, że ja bardzo lubię, gdy dzwoni do mnie młoda pani telemarketerka o słodkim głosiku. Potrafię i pół godziny wsłuchiwać się w dźwięk jej głosu. Nic nie zamówię, na nic się nie zgodzę, do niczego mnie nie przekona. Ale pozwolę jej powiedzieć absolutnie wszystko, co tylko może mi powiedzieć. A pod koniec zawsze stwierdzę, że ma uroczy głos. Zapytam jak wygląda i skąd jest. Wyrażę swoje ubolewanie z faktu, że tak daleko, bo o niczym innym teraz nie marzę, jak o spotkaniu z nią i jej hipnotyzującą barwą głosu. Żeby miała dobry dzień.

czwartek, 13 czerwca 2013

Szał transmisyjny

W sobotę zorganizowano, po raz pierwszy od 1993 roku, imprezę międzynarodową w konkurencji par. Mowa oczywiście o Eurosport Best Pairs. Zawody cieszyły się umiarkowanym zainteresowaniem na trybunach, ale sporym przed telewizorami. Pierwsza, historyczna impreza żużlowa pokazywana na żywo w stacji Eurosport, przyciągnęła w szczytowych momentach przed telewizory trzysta tysięcy widzów w samej tylko Polsce.

Oczywiście żużel równać nie może się na przykład rozgrywkom o Super Bowl w Stanach Zjednoczonych, oglądanych rok rocznie przez grubo ponad sto milionów ludzi, powodując nie małe skoki napięcia. Jednakże wynik trzystu tysięcy widzów w Polsce i miliona w Europie robi już wrażenie. Całkowity zasięg telewizyjny imprezy to cztery miliony. Nie ma jeszcze danych z krajów spoza Starego Kontynentu, ale próżno mieć nadzieję, że w Egipcie to wydarzenie sportowe oglądało więcej, jak sześć osób, z czego pięć to polscy turyści a jedna zasłabła z gorąca, gdy telewizor ustawiony był akurat na ową stację.

Zawody można uznać za najlepszą promocję żużla na arenie międzynarodowej od czasu odrestaurowania przez firmę BSI cyklu Speedway Grand Prix i Speedway World Cup. Jestem jednak pełen obaw czy szwedzkie svt, duńskie dk4, brytyjskie sky sports czy posiadający prawa do transmisji tych imprez w Polsce C+, są w stanie łącznie zebrać na pojedynczym turnieju oglądalność rzędu miliona widzów. Podejrzewam, że większą oglądalnością cykle SGP cieszyły się na Eurosporcie puszczane z tygodniowym opóźnieniem "z taśmy". Liczę, że EBP niedługo otrzyma "homologację" FIM i stanie się oficjalnym czempionatem w jeździe parami, który zupełnie niepotrzebnie i pochopnie zlikwidowano dwadzieścia lat temu. Pytanie tylko, kiedy zawodnicy przypomną sobie, jak się jeździ parą?

Sztuka ta niegdyś opanowywana do perfekcji przez najlepszych zawodników świata, wbijana do głowy godzinami przez trenerów i szlifowana setki razy na treningach, dziś jest praktycznie wymarła. Próżno dopatrywać się wielu "parowych" pojedynków, czy nawet jazd wśród zawodników, którzy znają się całe życie i od lat jeżdżą w jednym klubie. Czasem i w trzech ligach. Dziś nawet w przypadku podwójnego prowadzenia jeden z pary ucieka, co siły w motocyklu do przodu, nie rzadko pozostawiając na pastwę losu i przeciwników niedoświadczonego, kilkunastoletniego kolegę z zespołu. Do dziś przed oczyma mam genialny popis tej, jakże szlachetnej sztuki żużlowego rzemiosła w wykonaniu Janusza Kołodzieja. W 2010 roku w trakcie jednego z meczów w Lesznie Kołodziej dosłownie holował i niemal stawał w miejscu by zbytnio nie oddalić się od znacznie wolniejszego Juricy Pavlicia. Wychowanek tarnowskiej Unii przez cztery okrążenia bronił ówczesnego juniora Unii Leszno przed zmasowanymi atakami rywali, czego rezultatem było podwójne zwycięstwo. Nie miałoby ono miejsca, gdyby popularny "Koldi" zostawił Chorwata samego. Bez ogródek można powiedzieć, że Janusz powinien mieć zapłacone za pięć punktów z tego wyścigu. Próżno szukać jego naśladowców.

wtorek, 11 czerwca 2013

Brak konsekwencji

W ciągu ostatnich kilku dni, właściwie tygodnia, miało miejsce kilka naprawdę ciekawych wydarzeń. Niektóre z nich skłaniają do refleksji. O czym mowa? O Grand Prix w Cardiff, Eurosport Best Pairs, wynikach burzy mózgów komisji orzekającej w sprawie meczu Unia - PGE Marma i tragicznej frekwencji na stadionie m.in. w Lesznie.

Kijowy terminarz

Zacznę od końca. Do tej pory słabą frekwencję na obiekcie imienia Alfreda Smoczyka można było tłumaczyć na trzy sposoby. Ceny biletów, aczkolwiek kobiecy zjechał do 25 złotych, brak charyzmatycznych zawodników w zespole, z całym szacunkiem, ale bracia Pawliccy i stranieri leszczyńskiego klubu nie mają wiele charyzmy, oraz marne wyniki zespołu. Z ostatnim argumentem trudno się zgodzić. Fakt faktem, że Unia miała w tym roku chyba najbardziej durny terminarz z możliwych. Początek sezonu, aż do meczu z Unibaksem (przełożonym na dziewiątego czerwca) to pojedynki Unistów z zapleczem Enea Ekstraligi. Do "Małego Miasta Wielkiego Freda" zawitały armady Startu Gniezno, Polonii Bydgoszcz, Sparty Wrocław i PGE Marmy Rzeszów. Niemniej jednak Unia w połowie sezonu, po dziewiątej rundzie spotkań, znajdowała się na pozycji wicelidera tabeli, zaraz za będącą poza zasięgiem kogokolwiek ekipą Unibaksu Toruń.

Bilety

Ceny biletów. Temat rzeka. Obie strony mają swoje racje. Bilet normalny na poziomie 38 złotych to naprawdę dużo. Nie oszukujmy się, ale w obecnej sytuacji gospodarczej Polski i ekonomicznej większości Polaków 38 złotych zarabia się przez pół dnia pracy. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Do tego dochodzą koszty dojazdu, większość kibiców Unii jest spoza Leszna. Niektórzy chcieliby pójść na mecz całą rodziną. Tata (bilet normalny), mama (bilet kobiecy), syn i córka (bilety szkolne) to 93 złote plus koszt dojazdu, być może program zawodów (7 złotych), picie dla maluchów i okazuje się, że wyprawa na mecz kosztuje nas 150 złotych. To sporo. Dla porównania najtańszy bilet na mecz Manchesteru United, dla osoby dorosłej, takiej, która w Lesznie musiałaby wydać 38 złotych, to 20-25 funtów (jeśli jesteś członkiem oficjalnego klubu kibica dostaniesz dziesięcioprocentowy rabat). Średnia płaca w Lesznie to dwa tysiące złotych a w Manchesterze dwa tysiące funtów. Poziom sportowy na Old Trafford nieporównywalnie wyższy.  Koszty utrzymania zespołu Mistrzów Anglii są, cóż, roczny budżet Unii Leszno to sześciotygodniowa gaża Wayne'a Rooney'a.

Pieniądze w żużlu

Ale nie można pozostawać głuchym na argumenty działaczy. Trzeba zrozumieć i ich. Prawda jest bolesna, w żużlu nie ma sponsorów. Nie było, nie ma i prawdopodobnie z takimi ludźmi rządzącymi tą dyscypliną- nigdy ich nie będzie. Telewizja za prawa do transmisji płaci grosze, o ile w ogóle coś płaci. Sky Sports wykłada co roku kwotę rzędu miliarda funtów, która w osiemdziesięciu procentach wędruje do klubów Premier League. A NC+? Za tytuł mistrzowski Manchester United dostanie od rodzimej federacji kilkadziesiąt milionów funtów nagrody. A ile dostała Unia Tarnów bądź którykolwiek inny mistrz za swoje złoto od spółki Speedway Ekstraliga, bądź wcześniej od Głównej Komisji Sportu Żużlowego? Kluby utrzymują się tak naprawdę ze sprzedanych biletów. Jeśli w Lesznie co mecz (a będzie ich dziewięć w rundzie zasadniczej), zagościłoby dziesięć tysięcy widzów razy średnio trzydzieści złotych za bilet plus dwa tysiące sprzedanych programów to w ciągu całego roku klub zarobi na kibicach 2,826,000.00 złotych. Do tego doszłoby trochę ze sprzedaży piwa, kiełbasek i pamiątek. Z całą pewnością kwota ta przekroczyłaby grubo trzy miliony złotych. Który sponsor da tyle? Poza Urzędem Miasta Bydgoszcz, żaden. W ramach ciekawostki dodam, że w 2007 roku Unia Leszno zdobyła złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski za 2,850,000.00 złotych.

"Charyzmatycy"

Charyzma. Ongiś za charyzmę w zespole odpowiadał Zdzisław Dobrucki i bracia Jąderowie, później Roman Jankowski. Po najwybitniejszym żużlowcu w historii klubu, zabrakło nam osobowości, która wstrząsnąć mogłaby parkingiem. Najbliżej do tego było Damianowi Balińskiemu, ten jednak przez trzy czwarte kariery zajęty był bardziej własnymi problemami sprzętowymi. Ale w zespole przez piętnaście lat obecny był gwiazdor żużla, ambasador tego sportu, mister elegancji i pan "grzeczna jazda"- Leigh Adams. Ile osób chodziło na mecze w Lesznie głównie dla tego gentlemana? Po Adamsie był Hampel, wicemistrz świata. A teraz? Zespół jest równy i waleczny, co udowodnił w meczu z Unibaksem. Ale brakuje w nim lidera, gwiazdy czy kogoś właśnie charyzmatycznego. Na dobrą sprawę, gdyby odjąć Damiana Balińskiego, z kim można się w tej ekipie utożsamiać? Bjerre, Lindgren to najemnicy, Zengota to Polak, ale też najemnik. Zostają bracia Pawliccy i Tobiasz Musielak. Problem w tym, że Przemysław i Piotr Junior są "niepewni". Nie ma żadnej gwarancji, że będą w Lesznie na przykład w przyszłym sezonie. Przeszliśmy już jedną burzę związaną z ich przynależnością klubową. I przeżyjemy jeszcze nie jedną. Ilu jest kibiców Unii, którzy postawiliby pieniądze na to, że bracia zostaną w Lesznie po ewentualnej degradacji klubu?

Cardiff i Leszno

Obejrzałem, dzięki uprzejmości pewnej strony internetowej z filmikami, Grand Prix w Cardiff. Od lat nie uciekł mi żaden turniej Grand Prix- co te kobiety robią z mężczyznami. I muszę przyznać, że w porównaniu do Leszna, tor w stolicy Walii to był jeden wielki wybój. Ale w Grand Prix nikt nie podniesie głosu, tym bardziej ręki na organizatorów za to, że przygotowali im kloca a nie nawierzchnię. Dlaczego? Bo w cyklu nikt się nie pieści. Jak Ci nie pasuje, możesz nie jeździć. Nie podskakuj, bo już Cię nie zaprosimy do cyrku. Dlatego każdy siedzi cicho i jedzie. Nawet naczelny krzykacz i rozrabiaka żużla- Nicki Pedersen. A w Polsce? Cóż. Jaj nie mamy za grosz, płacimy miliony i pozwalamy sobie na wszystko.

Komisja Orzekająca

Wyniki obradowania komisji orzekającej są urzekające. 158,000.00 złotych kary dla Unii Leszno oraz odebranie jednego punktu meczowego. 255,000.00 złotych kary dla PGE Marmy Rzeszów i odebranie jednego punktu meczowego. Jednym słowem nie ma winnego, albo inaczej winni są wszyscy. Jeden Nicki Pedersen kosztował swój klub 255 kafli a Unię Leszno 158 plus jakieś 250 kawałków za 75 meczowych punktów, za które trzeba będzie zapłacić. Suma sumarum Unia Leszno wyszła na tym znacznie gorzej.

Eurosport Best Pairs

Świetna impreza. Szkoda, że Eurosport spóźnił się na pierwszą serię. Wybaczyć im raz można zważywszy na potęgę tej stacji, jej zasięg i oglądalność. Tylko ESPN jest większym magnesem dla potencjalnych kibiców dyscyplin. Polacy wygrali, choć o jeździe parze generalnie nie słyszeli. Ogólnie, ten element żużlowego rzemiosła wymarł. Kto dziś jeździ parą? Przemek Pawlicki spróbował i z 5:1 dla Unii w czternastym biegu w Lesznie zrobiło się 2:4 dla Unibaksu. Liczę, że niedługo te zawody otrzymają rangę mistrzowską i będą stawiane na równi z SGP i SWC.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Tak z innej beczki

Myślę o tym, aby zorganizować coś na kształt narodowego uświadamiana kobiet w kwestii seksu analnego. Organizowałbym zjazdy, sympozja, wykłady, zaprosił Lwa-Starowicza. Byłaby herbata, kawa, ciasteczka. Z pomocą kobiet, które się odważyły i wiedzą, że to najlepszy z możliwych sposobów uprawiania miłości, mógłbym stworzyć nie małe zamieszanie w Polsce. Coś jak „kobieca rewolucja” lat 60-tych, tyle, że tym razem palone nie byłyby staniki tylko majtki, albo wielkie imitacje wagin. Mam już nawet hasło:  „Po co Ci dziecko? Zafunduj sobie miłość Grecką!”

sobota, 8 czerwca 2013

Biegunka werbalna

Całkiem niedawno swoim felietonem zaszczycił nas redaktor Rafał D.. Człowiek skądinąd uznawany przeze mnie za dobrego dziennikarza, solidnego, w którym pokładać można wiarę w prawdziwość tego co mówi, że najpierw myśli, potem otwiera usta. Że można pokładać nadzieje w to, że wie o czym prawi.

Prawda jest jednak brutalna. Jak zawsze. Po „człowieku-kaczce dziennikarskiej” Michale W. z telewizji słońce, każdy byłby wybawieniem. Tak oceniam to z perspektywy czasu. Pan D. jest człowiekiem wysokim, łysawym i stronniczym. Na dodatek jest dupkiem, bo wielokrotnie ludzie z leszczyńskiego środowiska zwracali mu uwagę, że nazwę mieszkańców Leszna nie odmienia się od teraźniejszej nazwy miasta, ale od założyciela miasta- Rafała IV Leszczyńskiego. Mówił o tym nawet ongiś profesor Miodek. Stąd nie „lesznianie”, ale archaistyczne „leszczynianie”. I jest to jedyna poprawna, mimo, że niezgodna z obecnie panującymi zasadami gramatyki języka polskiego- odmiana.

Redaktor D. z uporem maniaka, złośliwie, w rewanżu za to, że prezes Unii Leszno nie potrafi współpracować z mediami i obwinia je, kto wie czy nie słusznie, o to, że ludzie odchodzą ze stadionu w Lesznie- nazywa „leszczynian” per „lesznianami”. Konsekwencji też za grosz, bo nie ma już „zawodników lesznieńskich”, ale są „leszczyńscy”. Rozbrajające było też stwierdzenie w innym jego felietonie, że mieszkańcy Leszna , czyli: „Lesznianie coś tam, coś tam (i tutaj jego farmazony), czy jak chcą ludzie z Leszna leszczynianie...”. Cóż, drogi panie, gratuluję znajomości fachu. Jako człowiek władający słowem, nie znasz gramatyki.

W najnowszym dziele „Dyrdymały małego Kazia” szanowny dziennikarz staje w obronie zmniejszenia (kolejnego) najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Wielka reforma i powrót do dziesięciozespołowej ekstraligi przeżył aż dwa sezony, słownie. Cytat: „Wyrównanie poziomu, a co za tym idzie większa atrakcyjność widowiska. Więcej spotkań czyli większe zainteresowanie mediów, a przede wszystkim sponsorów. Od lat brzmi to jak dyrdymały małego Kazia. Nikt bowiem nie popiera tych tez jakimikolwiek badaniami”. Dwa lata temu to pracodawca pana Rafała nakazał powiększenie ligi, celem zwiększenia ilości spotkań. To telewizja dołożyła swoje trzy grosze do wprowadzenia kalkulowanej średniej meczowej, nawet poprzez nie wtrącanie się w owy proceder. Teraz jeden z podwładnych uznaje żądania kilku prezesów (tożsame) za „dyrdymały”. Powiem tyle, dyrdy to ty może masz małe a nawet na pewno. Ale ten felieton to nic innego jak zwykły rzemieślniczy kloc. Nic ciekawego, nic odkrywczego, parę mocnych, zdawałoby się kontrowersyjnych zdań, dla możliwości nazwania tego felietonem. Tyle. To, że badań nikt nie przeprowadzał to jasne. Po co? Osiem zespołów to czternaście meczów plus play-off. Dziesięć to osiemnaście plus play-off. Podać kalkulator? Więcej spotkań to więcej meczów na własnym torze, co za tym idzie, większe wpływy, to większa różnorodność ligi, to szansa dla dwóch kolejnych miast, czytaj zespołów, aby zaistnieć na żużlowej mapie. To szansa dla wielu tysięcy kibiców z tych miast na obserwowanie żużla w najwyższym wydaniu. Na co bez dziesięciozespołowej ligi przez lata mogłoby nie być szansy, a być może nigdy. Trzeba by zlikwidować Wybrzeże Gdańsk, które co roku awansuje do najwyższej klasy a potem z niej spada i tak w koło. I w końcu to argument w rozmowach sponsorskich, bo jest większa szansa, że jakiś zespół będzie w telewizji albo będzie w niej częściej.

Kolejny płomienny cytat: „W dzisiejszych skomercjalizowanych czasach każdy biznes musi mieć swój plan. I Speedway Ekstraliga jako biznes też musi mieć taką – użyję modnego określenia - "mapę drogową" opartą na wiarygodnych badaniach rynku i to na wielu jego płaszczyznach. Bez tego ani rusz”. Dwa lata temu tak opisywano powiększanie ligi. Pamiętam, jak kiedyś prezes Ryszard Kowalski i spółka Speedway Ekstraliga chciała zawiesić Ligę Juniorów, dla cięcia kosztów (absurd, to były groszowe sprawy), celem ratowania finansów klubów żużlowych, czyli jednym słowem, celem ratowania żużla. Rok wcześniej hucznie tworzyli Ligę Juniorów, by… uratować polski żużel. Tu jest dokładnie to samo. Dwa lata temu: „Mamy plan! Dziesięć zespołów”, dziś: „Mamy plan! Osiem zespołów”.

Perełka na koniec: „W całej tej dyskusji najbardziej dziwi mnie bierność żużlowych władz. Te chętnie i bez ogródek karzą zawodników, którzy czasem powiedzą o jedno słowo za dużo. (…) O zakneblowaniu ust mały Kaziom działającym na szkodę Speedway Ekstraligi nie słyszałem. I tu reforma potrzebna jest od zaraz”. Podejrzewam, że w Warszawie jest kilka miejsc, które oferują tego typu usługi, jak kneblowanie. Krawat, peruka, czy zużyty papier toaletowy, co tam pan woli. Domówić jakiegoś jurnego blondyna…

Twój tekst "lesznianinie" to „blubry starego marycha”. Żużel jest popieprzony w swej drodze do uzyskania stabilności. Chcemy ją uzyskać poprzez notoryczne zmiany regulaminu. Nie poprzez drobne korekty, ale niemal co dwa lata mamy kompletnie odmienne danie od tego sprzed dwóch sezonów. Najpierw osiem zespołów w Ekstralidze, potem dziesięć, potem osiem, za dwa lata będzie znowu dziesięć drużyn? Wprowadzić limit kalkulowanej średniej meczowej, zlikwidować, znowu wprowadzić, znowu zlikwidować. Jeden junior krajowy w składzie, dwóch, wcale, znowu dwóch. I co to dało? Ludzi jak ubywało tak ubywa. Nie tutaj leży przyczyna. Pomijam fakt, że degradacja, dla niektórych ośrodków może oznaczać koniec żużla. To jest ta stabilizacja? To jest ten plan? Zgadzam się z red. Bartłomiejem Cz. Z pewnego tygodnika, że obecnie mamy jedną z najciekawszych, a być może najciekawszą ekstraligę od lat, a być może od czasów jej utworzenia w 2000 roku. I świadomie z tego zrezygnujemy? Zrzucimy trzy zespoły, wprowadzimy jeden, zlikwidujemy ksm i nie wprowadzimy limitu wydatków finansowych? Tak to pan sobie wyobraża? To jest ten plan, który zapewni nam ogrom pogromów ze strony trzech bardzo bogatych klubów wymierzone pięciu biednym? Gratuluję znajomości realiów.

http://sport.tvp.pl/11278968/dyrdymaly-malego-kazia

piątek, 7 czerwca 2013

Paranoja

W bardzo dobrym momencie zdecydowałem się na bloga. Naprawdę. Dzięki żużlowej katastrofie z Leszna nie trzeba szukać tematu na felieton. One szukają mnie. Jest tego tyle, że nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć. Dziś włożymy rączki w panią Półtorak. A konkretniej rzecz biorąc, w jej najnowsze słowa, żądania, groźby i żale.

Na łamach Przeglądu Sportowego ukazał się bardzo duży news, rzekłbym- coś na kształt artykułu z groźbami pani prezes, która rękoma i nogami broni się przed tym, co nieuchronne- potężnej karze ze strony Enea Ekstraligi. Pani menadżero-sponsoro-prezes, alfa i omega w jednej osobie, niezwykle wyczulona na stan emocjonalny, obawy i lęki jej zawodników, tym razem zagroziła, że wycofa drużynę z rozgrywek, jeśli zostanie ukarana. Argument iście profesjonalny. Logika i demagogia do potęgi entej, specjaliści od PRu ze stanów czy hitlerowskich Niemiec robią minę typu: „Not bad” i składają ręce do oklasków.

Po pierwsze, granie na emocjach nic tutaj nie wskóra. Człowiek honorowy, choć w pani honor zaczynam bardzo powątpiewać, ma odwagę podpisać się pod swoimi czynami, wziąć odpowiedzialność za to, co zrobił i wypić piwo, które naważył. A całkowitym minimum, jako przystało na człowieka dorosłego z gatunku Homo Sapiens Sapiens, jest branie odpowiedzialności za swoje słowa i zachowanie. Najwidoczniej pani prezes albo nie należy do Homo Sapiens Sapiens, albo nie jest dorosła. Jej wygląd zdradza jednak, że czasy świetności ma już za sobą, a czas dał wyraźnie we znaki jej cerze. Dorosła jest na pewno. Dlaczego więc nie chce przyznać się do błędu i okazać skruchę oraz godnie przyjąć wymierzoną sprawiedliwość? Cóż, niektórzy rodzą się genialnymi pianistami, inni sportowcami, jeszcze inni mówcami. Ale rodzą się również ludzie z predyspozycjami do matactw, których środowisko dodatkowo tak kształtuje, że nabierają w tym dużej wprawy.

Kolejne argumenty, jakie zamierza wytoczyć PGE Marma Rzeszów, skądinąd dla mnie zarówno PGE, jak i Marma są już tak zhańbione, że na ich miejscu, po sezonie, dałbym sobie spokój z żużlem, niestety- jest powołanie się na pewien protokół. Owy protokół oczywiście istnieje. Sporządził go sędzia niedzielnego kabaretu pan Jerzy Najwer. Cóż zawiera, czym można się bronić? Nic. Tonący brzytwy się chwyta. Zarząd PGE Marmy będzie tłumaczył się tym, że leszczyńscy kibice rzucali w ich busy kamieniami i ich przezywali a to wszystko wina podjudzającego tłum Józefa Dworakowskiego. Fakt, Dworakowski nie powinien nic mówić. Jedynymi słowami, do których można się przyczepić to: „Nigdy nie widziałem, aby w jakimkolwiek klubie panował taki dyktat jednego zawodnika”. To nie powinno zostać nigdy wypowiedziane. Ale nie szukajmy przyczyny całej tej afery tam, gdzie jej nie ma. Nie to jest sednem sprawy. Karygodne zachowanie grupki kibiców, nie było ich więcej, jak 30-40 osób, było reakcją na zachowanie reprezentantów PGE Marmy Rzeszów a nie słów prezesa. Dlaczego? Dlatego, że burda zaczęła się przed trzecim wyścigiem a prezes Dworakowski na murawę wyszedł i wypowiedział znamienne słowa po jego zakończeniu. Pomijam fakt, że ze strony pani Marty jest to zagrywka typu: „To nie ja go zabiłam! To pistolet w mojej dłoni!”.

„Na początku powoła się na protokół sędziego Jerzego Najwera, w którym ma się znajdować przebieg rozmowy arbitra z kierownikiem drużyny gości Tomaszem Welcem. Ten ostatni zadzwonił do Najwera z pytaniem, co żużlowcy z Rzeszowa mają robić w sytuacji, kiedy kibice Unii nieustannie ich lżą, a busy zawodników są obrzucane kamieniami i butelkami. - A czego się spodziewaliście? - miał powiedzieć arbiter do kierownika i to była cała jego reakcja.” A tutaj kolejny atak w stronę sędziego. Mam pytanie, jak to się ma do Unii Leszno i co to ma z Unią Leszno wspólnego? Powoli się gubię w rzeszowskiej konfabulacji. Czuję, że za publiczne wypowiadanie czegoś takiego i sugerowanie, że sędzia był i jest niekompetentny, że to jakiś spisek przeciwko Stali, że sędzia chciał, aby cała drużyna z Rzeszowa wzorem Richardsona się pozabijała, będzie miała poważne konsekwencje. Być może pani prezes, nie będzie musiała wycofywać nawet zespołu z rozgrywek.

„Właściwie to wydał przyzwolenie na samosąd- tłumaczą nam działacze PGE Marmy. - Wystraszeni żużlowcy opuścili park maszyn i schowali się w swoich wozach, bo bali się, że zostaną pobici. I siedzieli tam do końca parodii zawodów.” Kolejny absurd. Sędzia nie wydał przyzwolenia na żaden samosąd. Nikt nawet nie ma pewności, że te słowa padły. W tym momencie można spodziewać się po Marmie już wszystkiego. A nawet jeśli je wypowiedział, to generalnie czego spodziewali się za tak wspaniałomyślne zachowanie i zrobienie z sześciu tysięcy ludzi kretynów sternicy i zawodnicy Stali? Proszę mnie źle nie zrozumieć. Banda cwaniaków, która rzucała w nich kamieniami to ludzie, których postawiłbym w jednym szeregu z obecną partią rządzącą i rozstrzelał. W żadnym aspekcie życia nie ma miejsca na takie zachowanie i uzewnętrznianie swoich racji w ten sposób. Ale chciałbym usłyszeć odpowiedź: „Czego się spodziewaliście? Braw? Wyrozumiałości, podczas gdy każdy doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego nie chcieliście jechać?”. Tytułem rzetelności dodam, iż wokół grupki 30-40 osób, które wszczęły burdę po kilkunastu sekundach pojawiła się grupa 20 ochroniarzy i pozostała tak do końca zawodów, szczelnie okalając delikwentów.

„PGE Marma nie tylko nie zgadza się na walkower, ale i nie zamierza płacić wysokiej kary (200 tysięcy zł na rzecz Unii i 50 tys. Ekstralidze) dowodząc, że Unia złamała regulamin bronując tor, co jest sprzeczne z procedurą przeprowadzania zagrożonych zawodów. - Poza tym półtorej godziny przed zawodami, kiedy sędzia odbierał tor, nawierzchnia była w fatalnym stanie - wyjaśnia prezes Półtorak. -Kiedy zarządzono rozpoczęcie meczu, tor nadal był niebezpieczny.” Kolejny absurd. Po pierwsze, jeśli Marma nie zapłaci zostanie zawieszona na okres sześciu miesięcy zgodnie z regulaminem sportu żużlowego. Po drugie Jacek Gajewski już wyjaśnił, że najlepszym sposobem na osuszenie toru nie jest jego ubijanie i pozwolenie, aby woda spływała, a bronowanie. Wiedział o tym doskonale chociażby Roman Cheładze, szkoda, że nie wie pani Półtorak. Od lat w Lesznie tak przygotowuje się nawierzchnie. Dlaczego? Bo bronowanie przyspiesza proces parowania, czyli schnięcia. Tor w Lesznie został zbronowany po opadach deszczu, gdy nad Lesznem świeciło słońce. Po co go, do ciężkiej cholery więc ubijać? Bo tak mówi regulamin? Gdyby został on ubity wtedy pani Marta zobaczyłaby prawdziwy horror a nie tor. Nawierzchnia w Lesznie, gdy jest mokra i zostanie ubita odparza się i rozwarstwia. Robią się istne ruchome piaski, w których walec nie ujedzie a gdzie żużlowiec. Poza tym, tor bronowany był w Lesznie trzykrotnie. Raz przez Unię i dwukrotnie przez komisarza torów, w tym ostatni raz na trzy godziny przed meczem. Dlaczego pani Marta już o tym nie wspomni? Dlaczego pani Marta nie wspomni o tym, że komisarz torów, czyli osoba odpowiedzialna za przygotowanie nawierzchni, uznała bronowanie za najlepszy sposób doprowadzenia nawierzchni do stanu używalności i włodarze Unii Leszno powinni dostać nagrodę tak naprawdę za refleks i przytomność umysłu bronując go już wcześniej?

„Nawet zawodnik miejscowych Fredrik Lindgren powiedział w jednym z wywiadów, że drugi łuk był bardziej przyczepny. A przecież regulamin mówi, że cała nawierzchnia ma być jednorodna. Twarda lub przyczepna, ale na całej długości i szerokości - dodaje.” I co z tego, że tak stwierdził? Nagle pani Marta powołuje się na słowa zawodników Unii i wierzy im w stu procentach podczas? Jedynym zawodnikiem Marmy na leszczyńskim torze w niedziele był Jurica Pavlic, który przejechał na nim jedno kółko. Generalnie rzecz biorąc, jaką oni mogą mieć wiedzę o ówczesnej nawierzchni? Piotr Pawlicki junior stwierdził natomiast, że: „Tor był igła”. Co? To stwierdzenie już nie w smak, prawda?

„Nikt w Rzeszowie nie chce powiedzieć wprost, czy tor w Lesznie był spreparowany. Pani prezes powtarza jednak jak mantrę, że bała się o życie i zdrowie zawodników.” Niech pani Marta wbije sobie do głowy, że od tego nie jest ona, ale komisarz toru i sędzia zawodów. „To ja się pytam, dlaczego po każdym biegu szczotkowano nawierzchnię. Co chciano wygładzić? - docieka Półtorak.” Kolejne kłamstwo. Tor szczotkowany był tyle samo razy, co polewany- trzy razy. (Tak! Leszczynianie ten „spreparowany” tor jeszcze polewali sobie wodą, żeby im się lepiej jeździło).

Ośmieszania ciąg dalszy. Mnie zastanawia tylko stanowisko Unii Leszno, którego nie ma. „Tor był bardzo dobry”. I od niedzieli cicho, ani razu nie poruszano tematu tego meczu. No, ale wiadomo, baba zawsze więcej hałasu narobi. Zwłaszcza, gdy nie ma racji.

http://zuzel.przegladsportowy.pl/zuzel-PGE-Marmie-Rzeszow-grozi-walkower-za-Leszno,artykul,172164,1,984.html

czwartek, 6 czerwca 2013

Kapitan Nikt

Drugiego czerwca tegoż roku, dantejskie sceny miały miejsce w mieście powiatowym w Wielkopolsce. Leszno, bo taka jego nazwa, przeżyło, po raz kolejny, wielkie i niezasłużone upokorzenie. Po raz kolejny zbrukane zostało od głowy do samej dupy, od lewej do prawej i w poprzek. Głównymi bohaterami dramatu leszczyńskiego byli zawodnicy a właściwie „zawodnik”, to już dla mnie jest jedynie puste słowo, bardziej pasowałoby „dorobkiewicz”, pewien włodarz bez ogona, czyli kobieta, sędzia i komisarz toru.

Jak wszyscy zapewne pamiętają, a tym którzy nie łykają regularnie lecytyny przypominam, że sprawa rozbija się o odmowę wyjechania na tor gości z Rzeszowa i kompromitujący cały żużlowy świat wynik spotkania 75:0- wydarzenia sprzed kilku dni mają poważny wydźwięk w całej Polsce. Nagle Leszno i żużel pojawiło się w faktach po faktach, wszystkich serwisach sportowych, na stronie głównej Onetu itd. Promocja pełną gębą. Problem w tym, że znowu czarny PR. Czarny sport kocha czarny PR najwidoczniej. Znowu Polska usłyszała o kibicach żużla, zawodnikach i lidze żużlowej przez pryzmat szopki idiotów, którym nie chciało się odjechać meczu więc gospodarze walczyli sami ze sobą. Kibice piłkarscy pewnie do tej pory turlają się ze śmiechu. Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której Chelsea Londyn odmawia wyjścia na murawę, Mourinho wszem i wobec mówi, że sędzia popełnił błąd, gdyż trawa jest za długa, a ze względu na śmierć Antonio Puerty on już nigdy nie pozwoli biegać swoim na nieskoszonej trawie- spreparowanej. Tak, więc  Arsenal gra sam ze sobą. Wgrywa 118:0, wynik zatwierdzony. Przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Ano, jeszcze kary. Chelsea 5 tysięcy funtów za odmowę wystąpienia w meczu, Arsenal 2,5 tysiąca za to, że Mourinho powiedział, że trawa była za długa.

Czysty absurd. W piłce nożnej nie wolno nawet rozmawiać z sędzią. Z marszu masz za to żółtą kartkę. Wayne Rooney kiedyś bił brawo ostentacyjnie obok przechodzącego sędziego w ironicznym uznaniu jego zasług i decyzji, jaką podjął piętnaście sekund temu. Dostał za to czerwień i karę od FA. Ferguson skrytykował sędziego w mediach i FA za karę dla Rooneya i sam dostał natychmiastowo własną. Dlaczego? Bo sędzia to rzecz święta w piłce. To instytucja nieomylna, jak papież. Jego decyzje są wiążące i niepodważalne.  W żużlu sędzia jest jedynie pionkiem, bez którego mecz też by się świetnie mógł odbyć, wystarczyłoby, żeby jakiś orangutan naciskał przycisk zwalniający magnesy maszyny startowej, gdy zapali się zielone światło. Dałoby się go tego nauczyć dość szybko. Sędzia jest potrzebny w żużlu, jak drzazga w tyłku. Tylko przeszkadza i narzuca swoje chore wizje. Tak odczytuje to, co mówią o sędziach włodarze klubów ekstraligi, zawodnicy, menadżerowie, kierownicy drużyn i niektórzy znawcy oraz dziennikarze. Pytam więc po co utrzymywać panów „Nikt”?

Od tego sezonu, pomni burdelu, jaki miał miejsce w sezonach 2011 i 2012 (zupełnie, jakby wcześniej go nie było) z torami, Enea Ekstraliga wprowadziła komisarzy torów, którzy w zamyśle odpowiedzialni są za przygotowanie nawierzchni do niedzielnych spotkań ligowych. Wszystko pięknie. Pytam jednakże, co ma do cholery znaczyć sytuacja, w której komisarz toru od rana przygotowuje nawierzchnie, leszczynianie robią wszystko, co im każe, sędzia odbiera tor, rzeszowianie mówią, że jest „be” i nie chcą jechać, sędzia zamiast dać z marszu walkowera, płaszczy się przed Śledziem i każe dodatkową kosmetykę a oni dalej nie chcą jechać? Na dodatek ukarana może zostać najmniej winna w tym wszystkim Unia Leszno. Za co? A za to, że robiła wyłącznie to, co im komisarz i sędzia kazali? Komisarz kazał bronować- bronowali, kazał ubijać- ubijali, sędzia kazał dosypać luźnej nawierzchni i wyrównać- dosypali, wyrównali. Teraz za to ucierpią?

Jeśli Unia Leszno otrzyma karę, jakąkolwiek, będzie to istnym zaprzeczeniem funkcji i decyzji komisarza torów oraz sędziego. Możesz robić, co ci każą, ale jakby co to ty dostaniesz karę nie oni. Jeśli EE ukaże Unię Leszno, to powinno to oznaczać dyskwalifikację dla panów Pieńkowskiego i Najwera, bo najwyraźniej nie znają się na swoich fachu w ogóle. Dopuszczają do zawodów na torze, który jest nieregulaminowy. W takiej sytuacji każdego z sędziów, czyli kapitanów Nemo (Nemo to po polsku Nikt), powinno załadować się na Nautiliusa i zatopić. Komisarzy przywiązać do sterburty i utopić.

Tylko w żużlu można bezkarnie krytykować sędziów i osoby funkcyjne, robiąc z nich clownów. Pani Marta Półtorak wszem i wobec stwierdzała, że tor w Lesznie był spreparowany, mimo, że przygotowywał go komisarz a sędzia odebrał (kara), że sędzia popełnił błąd każąc jechać zawodnikom na tej nawierzchni (kara). Kim ona jest żeby wydawać takie osądy? Nie mówimy tutaj o tipsach, ale o nawierzchni, którą ona widzi piąty raz w życiu. Co upoważnia ją do negowania decyzji osób wyznaczonych przez spółkę Speedway Ekstraliga? Nic. Powinna dostać dwie potężne kary finansowe. Obie w granicach 100 tysięcy złotych brutto, tak żeby nigdy więcej jadaczki nie otwierała, jeśli w środku miałaby wyłącznie oszczerstwa. Co do klubu PGE Marma- za opuszczenie parku maszyn bez zgody sędziego, odmowy wyjechania do spotkania, trzydziestu wykluczeń w meczu i kompromitacji żużla swoją postawą- jedyną słuszną karą jest dyskwalifikacja klubu i karna degradacja do pierwszej ligi. A start w pierwszej lidze w sezonie 2014 z sześcioma ujemnymi punktami. Wątpię jednak czy prezes Stępniewski czuwający nad pracami komisji orzekającej zdobędzie się na to w swojej nieskrywanej nienawiści do Leszna i wszystkiego, co leszczyńskie.

Decyzja ma zapaść w sobotę. Dosłownie nie mogę doczekać się chwili, gdy dane będzie mi przeczytać wyrok i jego uzasadnienie. Czuję, że będę miał kolejny świetny materiał na felieton o idiotach.

środa, 5 czerwca 2013

Sympatycy na pokaz

Reperkusji szopki, jaka miała miejsce w Lesznie drugiego czerwca 2013 roku ciąg dalszy. Z funkcji prezesa leszczyńskiego klubu zrezygnował Józef Dworakowski, który przejął schedę po Rufinie Sokołowskim i piastował ją od końca 2004 roku. Działacz roku 2012. Jeden z najlepszych, jakich ten sport widział.  Człowiek, który odrestaurował leszczyński klub, wyciągnął go z długów, zdobył z nim dwa mistrzostwa Polski, zorganizował dwa finały Drużynowego Pucharu Świata, pięć turniejów Grand Prix.  Kiedyś było to jedynie w sferze marzeń. Człowiek, który wpompował setki tysięcy a może miliony złotych w żużel i po co? Żeby odejść, jako człowiek zbrukany w każdy możliwy sposób.

Dla tych, którzy mają wybitnie słabą pamięć przypomnę, że cała sprawa w Lesznie rozbijała się o kwestionowanie stanu nawierzchni toru przez gości niedzielnego spotkania Enea Ekstraligi- zawodników PGE Marmy Rzeszów. Oczywiście była to wyłącznie zagrywka na pokaz, mając na celu ukrycie faktów, czyli amatorszczyzny trzykrotnego mistrza świata, który kiedyś wyśmiewał się z Tomasza Golloba, po meczu ówczesnej Stali z Unią Tarnów, że ten nie umie jeździć na przyczepnym torze. Czytaj ultra trudnym. Wtedy wszystko było cacy. W niedzielę cała Marma, jak jeden mąż orzekła, że tor w Lesznie jest przesadny i spreparowany. Marta Półtorak wykorzystała znajomości, natychmiast zadzwoniła do dziennikarzy z NC+, aby rozdmuchać sprawę i przykryć to, czego się bała. A bała się, że ktoś sięgnie po rozum do głowy i poskłada fakty. Pedersen od miesiąca jeździł z kontuzją, dzień wcześniej na Grand Prix w Cardiff na bardzo trudnym i dziurawym torze zaliczył upadek. Do Leszna przyjechał z ręką w usztywniaczu tak grubym, że by go w kombinezon nie zmieścił i odmówił startów. Bez Nickiego nie ma meczu, ba, nie ma minimalnego KSM a to równa się walkowerowi. Lepiej więc zakombinować i wykorzystać aurę „preparatorów”, jaka wisi od dwóch lat nad leszczyńskim klubem.

Na meczu zjawiło się około sześć tysięcy kibiców, z których, z uśmiechem na twarzy- pani prezes zrobiła idiotów. Zafundowała im podkarpackiego focha i kazała oglądać wyłącznie miejscowych, podczas gdy ona i jej świta zawinęli się z parkingu między czwartym a piątym wyścigiem. Prezes Dworakowski widząc tę kpinę wyszedł do kibiców i powiedział im, że ten kto będzie rozczarowany jakością widowiska, może przyjść po pieniądze za bilet. Okazało się, że 1700 wiernych fanów Unii Leszno tak zrobiło.

Ludzi, którzy najwyraźniej byli przejazdem na meczu. Normalny kibic, któremu na sercu leży dobro klubu, nie pójdzie po obejrzanym, co prawda żenującym, ale jednak- widowisku po swoje pieniądze za bilet. Normalny człowiek będzie tomny i pomyśli, że przecież Dworakowski będzie musiał zapłacić za te 75 punktów. A proszę wierzyć, żaden zawodnik mu nie odpuści. Zapłaci pełną stawkę, plus zwrot kosztów podróży całych teamów zawodniczych.  Normalny kibic przemyśli sprawę i zostawi te kilkadziesiąt złotych, bo za rok być może będzie chodził na pasjonujące pojedynki Unii z Kolejarzem Rawicz i oglądał bratobójczą walkę braci Musielaków.

Pretensje, obiekcje, żądania, krytyka. To wszystko rzecz ludzka. Sam mam ich wiele i często je wygłaszam. Ale na Boga! Obejrzałeś, wziąłeś pieniądze, pojechałeś do domu a teraz klub będzie w plecy na tym spotkaniu ponad dwieście tysięcy złotych. A za chwilę mecz wyjazdowy. Kolejne sto tysięcy w plecy. I czym uzupełniona zostanie ta dziura, ten kanion w budżecie? Daleki jestem od stwierdzenia, że te 1700 biletów a raczej pieniędzy za nie w kasie klubu dużo by zmieniło. Ale zmieniłoby jedną rzecz na pewno. Wiarę. Wiarę zarządu w to, że mimo wyraźnej możliwości odzyskania pieniędzy ludzie rozumieją sytuację, z jaką teraz zmaga się klub i dobrowolnie z nich zrezygnują. Wiarę, że w walce o Unię Leszno Dworakowski z Igielskim nie są sami. Ale, że są jeszcze kibice. Okazuje się, że ponad 25% ludzi na trybunach ma w głębokim poważaniu, co się teraz z klubem stanie. I to jest gorsze od porażki, jakiejkolwiek.

Wywiad z Józefem Dworakowskim o przyczynach odejścia z żużla:
http://www.telewizjaleszno.pl/film.php?id=7810&str=1

wtorek, 4 czerwca 2013

Rzeszowski foch

Drugiego czerwca tegoż roku wybrałem się na mecz Unii Leszno z PGE Marmą Rzeszów. W składzie rzeszowian widniało nazwisko trzykrotnego mistrza świata, Duńczyka Nicki Pedersena. Niby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że w ostatnich trzech spotkaniach dawna Stal musiała radzić sobie bez swojego "lidera", gdyż ten odmawiał startu w meczach ligi polskiej ze względu na kontuzję ręki, której nabawił się w jednym z turniejów Grand Prix.

Cały ambaras polega na tym, że wesoły Dun tej kontuzji nadal nie wyleczył. Dlaczego? Ponieważ w tym roku mamy aż dwanaście turniejów cyklu indywidualnych mistrzostw świata, co za tym idzie, co dwa tygodnie jest Grand Prix. Pedersen nie chce opuścić żadnego i jeździ w turniejach z niewyleczoną kontuzją, na silnych środkach przeciwbólowych w asyście uroczej pani masażystki, która nie ustępuje go na krok. Ponoć wyręcza Nickiego nawet w toalecie, byleby ten się nie przemęczył. Dodatkowo, żeby było weselej, w każdym turnieju upada i obija tę rękę.

Największy zgryz ma oczywiście PGE Marma Rzeszów a raczej pani prezeso-menadżero-sponsor Marta Półtorak. Nie ma Pedersena w składzie, zastępstwa zawodnika nie będzie ponieważ Duńczyk nie pójdzie na czternastodniowe zwolnienie (Grand Prix), jedyne co może zrobić to powoływać w to miejsce nieopierzonego krajana mistrza świata Denisa Anderssona. Problem w tym, że i on uległ kontuzji a w przeciwieństwie do "The Powera" nie będzie jeździł niesprawny fizycznie.

Kulminacją wszystkiego był owy mecz w Lesznie. Największe kuriozum, od czasu festynu strażackiego, w którym brałem udział. Na festynie chociaż dziewczyny w ramach jednej konkurencji próbowały w swych małych dłoniach utrzymać dość konkretnego węża i miało to swoje uroki, zwłaszcza jak się wodą oblały, a ciepło było. Nie ważne. Piętnaście biegów. Piętnaście regulaminowych, pieprzonych biegów i wszystkiego wygrane przez gospodarzy w stosunku 5:0. Czyli piętnaście razy dwójka gości spóźniła się na start, sędzia ich wykluczył i zawodnicy z Leszna mieli trening. Zapewne najfajniejszy w życiu, bo pełnopłatny. Zastanawiałem się czy zgodzą się na obniżkę płac, w końcu walczyć z nikim nie musieli, a prezes z murawy po trzecim biegu wyraził swoje zdanie na temat tego, co się dzieje i obiecał oddać pieniądze każdemu, kto uzna to widowisko za rozczarowanie. I oddał. Postawa godna pochwały. Ale wiąże się to z tym, że wpływy będą żadne a zapłacić trzeba będzie za 75 punktów.

Szybko zostałem jednak sprowadzony na właściwe tory. Nie będzie obniżki płac, bo uniści pokłócili się nawet o to kto ma jechać w biegach nominowanych. Jedynym, któremu od początku wisiało to czy pojedzie czy nie to oczywiście Damian Baliński. Ze wszech miar, trzecie miejsce w plebiscycie na najpopularniejszych żużlowców w historii Unii Leszno, to wielki zaszczyt. Pod kątem sportowym niezasłużony, ale postawy- jak najbardziej.

Tak, więc mamy 75:0. Ale dlaczego? Ponieważ goście jadąc na to spotkanie już uknuli sprytny plan wykorzystania aury, jaka panuje nad leszczyńskim klubem: "Wielkich preparatorów". Rozpuścił ją w 2011 roku po pamiętnym półfinale Ekstraligi Wojciech S., człowiek, który na żużlu zna się tak, jak świnia na gwiazdach. I to jego stwierdzenie: "Jankowskiemu, jak ktoś w przeszłości splunął pod koło to już nie jechał". Zaiste. Polecam obejrzeć mecz Unia Leszno - Unia Tarnów z 1994 roku. Tak, czy inaczej, Wojtek jest teraz prezesem polskiego żużla i ma szerokie kontakty. Do tego jest jeszcze liczna grupa, którą należałoby zakwalifikować, jako "trole" z Torunia. Charakteryzują się tym, że nawet przez chwilę nie zastanowią się nad tym co piszą, mówią i gdzie, byle pisać, mówić i pojechać Leszno i leszczynian za wydarzenia, które miały miejsce dwa lata temu.

                                                           za: sportowybar.pl

Dlaczego nie chcieli się ścigać? Bo Pedersen po upadku kilkanaście godzin wcześniej miał całą rękę w usztywniaczu koloru niebieskiego i odmówił jazdy a w Lesznie stawił się tylko dlatego, że pani Półtorakowa mu coś obiecała, co? Nie wiem, może handjob. Ale musiał się stawić, bo bez niego w parkingu (musi być w nim fizycznie, wymóg regulaminowy) goście nie spełnialiby wymogu minimalnego KSM dla zespołu w meczu ligowym. Co za tym idzie, przegraliby walkowerem. A walkower to minus 40 małych punktów do tabeli, minus 1 duży punkt do tabeli i 100 tysięcy złotych brutto kary finansowej. Lepiej więc oprotestować stan toru, zrobić zdjęcia trzy godziny przed meczem i mówić, że to pięć minut przed pierwszym biegiem, ośmieszyć sędziego, wykpić kibiców i nie jechać, przegrać 0:75. Niech gospodarze się wypompują finansowo, ja nic nie muszę płacić. Dodatkowym skandalem jest opuszczenie wszystkich gości, zawodników, mechaników, pani Półtorak po czwartym wyścigu. Co to ma być do ciężkiej cholery? Zawodowa liga? W regulaminie jest jak byk, że nie wolno opuszczać parkingu bez zgody sędziego. No, ale PGE Marma regulaminy stosuje i powołuje się na nie, gdy i kiedy im wygodnie.

Cała ta afera z torem napawa mnie obrzydzeniem. Najlepszy tor w Lesznie w tym sezonie. Idealny do ścigania, bez dziur, kolein i wyrw. Idealnie mokry, nie rozdwajający się, nie plastelinowy, żadnych kałuż czy czegokolwiek. Juniorzy Unii Leszno schodzili na nim poniżej 59 sekund, co nie udało się nikomu w tym roku. Nigdy! Komisarz czuwał nad przygotowaniami od wczesnych godzin rannych. Sędzia tor odebrał. Ale nie. Był on zły i spreparowany a zdaniem Łukasza Kreta, nomen omen najsłabszego zawodnika Ekstraligi: "Przesadny". Gratuluję braku kręgosłupa moralnego potniaku. Jeśli nie możesz mówić prawdy, to nie mów nic. Poniżej prezentuje filmik, na którym doskonale widać tę "spreparowaną nawierzchnię", na której bali się o własne życie wszyscy z Rzeszowa włącznie z Martą. W akcji leszczyńscy młodzieżowcy.


                                                             za: youtube.pl

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Coś na dobry początek

Za namową blondwłosej koleżanki ze studiów, którą z tego miejsca pozdrawiam, założyłem bloga. Udało się dopiero za trzecim razem. Pierwsza firma oferująca bezpłatne blogi, nie wysłała do mnie w ciągu godziny instrukcji na maila, które zarzekała się, że wyśle. Druga chciała pieniądze. Dopiero blogspot przyszedł z pomocą.

Nikt mnie nie czyta, nikt mnie nie zna, więc co mam tutaj umieścić? Najlepsze zostawię na koniec, gdy będę miał już milion czytelników. Zanim mnie zastrzelą, dam coś ekstra, co zwali ludzi z nóg i zapewni mi piorunujące zakończenie mojego, póki co, mizernego żywota.

Drugą motywacją, przez którą założyłem owego bloga jest fakt, że podobnie do Boga, nienawidzę idiotów, którymi wypełniony jest nasz świat. Są wszędzie: na ulicy, w kawiarniach, na przystankach autobusowych i na poczcie. Jedzą, piją, srają i pieprzą, jak wszyscy, dlatego tak trudno wyłowić ich z tłumu. Co gorsza, jakimś sposobem docierają do ważnych stanowisk, które w zamyśle były tworzone "po coś". Na pewno nie po to, aby jakiś ćwok wykorzystywał je wyłącznie do partykularnych interesów. Miały służyć dobru ogólnemu.

Nie będę opowiadał się za żadną religią, ugrupowaniem politycznym, klubem, dyscypliną sportu, dietą- co najwyżej za orientacją. Postaram się jedynie piętnować wszelkie przejawy idiotyzmu, jakimi raczy nas ten świat oraz ukazywać, jak łatwo zrobić z ludzi idiotów. Miłej zabawy...