poniedziałek, 22 lipca 2013

Nowa atrakcja w starym cyrku

Freddie Merkury śpiewał: This could be heaven for everyone. Do niedawna żużel postrzegany był jako ostatni bastion mężczyzn, oczywiście tylko w Polsce. Zamknięty, szczelny, hermetyczny. I szowinistycznie świński. Jak zapewne wrzeszczały aktywistki w myślach. Między wyładowywaniem własnych frustracji na Bogu ducha winnych mężczyznach a gotowaniem i odkurzaniem.

Ale, jak wszystkie bastiony, tak i ten padł. Zamieszania, co nie miara. Media żużlowe aż piszczały od nadmiaru informacji generowanych przez aktywistki swego czasu. Sprawa zaszła tak daleko, że zainteresowała się nią sama kobieca generalicja. Wtedy żarty się skończyły. Została wystosowana petycja do władz polskiego żużla o wymazanie z regulaminu zapisu, że sport żużlowy w Polsce uprawiać mogą tylko testosteroniarze. Do tego doszła podobno nieoficjalna groźba, że jeśli tak się nie stanie, to kobiety w ramach protestu przestaną rodzić za karę dzieci. W konsekwencji mężczyźni wymrą a wraz z nimi żużel. Sprawiedliwość ponad wszystko.

To był argument ostateczny. Nie do obejścia. Frustracja sięgnęła zenitu. Setki tysięcy listów od zdesperowanych mężczyzn z całego kraju zaczęły spływać do żużlowej centrali, żeby usunęli ten zapis. Co im szkodzi? A przez nich żadna żona dziecka powić nie chce! Drzewo zasadzone, zwiędło, ale żona nie wie- dom, a właściwie M-3 w bloku już też jest. No to teraz trzeba skonstruować potomstwo! A samemu nie idzie!

Tego było już za wiele. Przepis usunięty, podpis złożony. Konstytucja! Śpiewom końca nie było. Kobiety mogą oficjalnie zostać… no właśnie, czym? Żużlowczyniami? Żużliczkami? Żużlówkami. Zanim tabuny wygłodniałych i spragnionych wspólnych pryszniców ze spoconymi i ubrudzonymi zawodnikami, kandydatki na adeptki zaczęły masowo przynosić zgody na rozpoczęcie treningów, inne hordy wysyłały petycje do władzy, aby ten przepis przywrócili. Dlaczego? Bo teraz muszą rodzić. A to boli, pasuje figurę, wymusza poszerzenie sukienek i takie tam. Przekonał je dopiero argument, że w trakcie ciąży rozpoczyna się proces laktacji. Czy coś w tym guście. I rosną piersi! 

Klaudia Szmaj. Od niedawna kobieta-żużlowiec. Odnoszę nieodparte wrażenie, że pani Klaudia to tylko i wyłącznie dziwne indywiduum, które powstało z chęci zrobienia czegoś skrajnie męskiego będąc kobietą. Jej kuzynem jest Maciej Janowski, który pożyczył jej wszystko, co potrzebne do uprawiania sportu żużlowego. Zmiana przepisów umożliwiła jej zdanie egzaminu, mimo, że ledwo motocykl łamie jadąc 40 km/h (jakim cudem zdała?). Gdy zmuszona była jechać we czterech w kolejnym etapie egzaminu, wyglądało to, jak spotkanie czołówki Grand Prix z przedstawicielem Allsvenskan. 

Moim skromnym zdaniem kariera pani Klaudii zakończy się tak szybko, jak się rozpoczęła. A jakikolwiek kontrakt podpisany przez nią z klubem żużlowym (na przykład ten z Falubazem Zielona Góra) będzie tylko i wyłącznie zabiegiem czysto marketingowo-wizerunkowym. Wypowiedź prezesa Jankowskiego: „Nie chodzi tu tylko o pr, o marketing, ale o to, żeby dziewczyna się rozwijała i w dalszej perspektywie powalczyła o punkty ligowe. Może pojawi się jeszcze w tym sezonie nawet w ekstralidze”- można włożyć między bajki. Gra, w której kartą przetargową jest siedemnastolatka toczy się o pozyskanie nowych sponsorów (o kasę, jakżeby inaczej). Nisza sponsorska z sektora firm „kobiecych” w żużlu jest przecież gigantyczna. Ile firm produkujących kremy i kosmetyki reklamuje się przez żużel? A ile może zacząć dzięki Klaudii, która zacznie, nawet wozić zera, ale na antenie NC+? Smutna acz prawdziwa rzeczywistość. Żaden klub nie będzie marnotrawił pieniędzy inwestując w kobietę, która siłą, refleksem, wyczuciem odległości czy możliwościami wyobraźni przestrzennej nigdy nie dorówna mężczyznom. Biologia!

Puśćmy jednak wodze fantazji. 

Nieokiełznane hordy. Niczym potomkinie legendarnego przywódcy Hunów- Attyli, zaczęły oblegać parkingi. Jeździć, trenować, zdawać licencje, przebijać się do składów. Kobiety opanowały żużel! Aż roiło się od gustownych różowych kewlarów z szykownymi wypustkami, żakiecikami, szaliczkami itd. Jakaś kobieta-inżynier opracowała i opatentowała laczka z korkiem! Tyle, że nie przewidziała, że żużlowcy mają tylko jeden, na lewej stopie. To nic, będą ładnie wyglądać w szafie! – ripostowała. Kobiety tu, kobiety tam. Kobiety dostały się do centrali. Przejęły stery. Zlikwidowały etaty podprowadzających. Zastąpiły je mięciutkimi facecikami w rajtuzach, którzy ochoczo machali pomponikami i tupali nóżkami przed linią startową. Zmieniono też kilka zasad. Biegi skrócono do jednego okrążenia, bo antyperspiranty nie dawały rady. Mecz do trzech biegów w pominięciem wyścigu juniorskiego, gdyż nie miał on sensu skoro żadna z kobiet nie pamiętała, kiedy się urodziła. Między pierwszą a drugą i między drugą a trzecią gonitwą ustanowiono 45-cio minutowe przerwy. Przerwy na strategiczną wymianę uwag i spostrzeżeń odnośnie wczorajszych odcinków kilku wiodących seriali, nowego rodzaju kija do miotły, ułatwiającego zamiatanie, wymianę zachwytów na temat nowych torebek i butów zawodniczek. 

W rzeczywistości do szkółek zgłosiło się tyle dziewcząt, co zrealizowanych obietnic przedwyborczych. Na placach mocno pokaleczonej ręki można by je policzyć. Tyle samo wytrzymało do licencji. Niedawno jedna szczęśliwie go przeszła. I po co usuwano ten przepis? Na co tyle hałasu? Wszystko potoczyło się zgodnie z typowo kobieca logiką: najpierw będą robiły niesamowity szum o równouprawnienie, by z niego w ogóle nie korzystać, gdy je uzyskają. Teraz dojdzie do tego aspekt wydojenia z potencjalnych nowych sponsorów ile się da. 

Czekam na reakcję bojowniczek na mój tekst, które będą przekonywały, że kobiety poradzą sobie na żużlowym owalu tak dobrze, jak mężczyźni. Że nie zabraknie im siły i odporności na ból, bo przecież rodzą dzieci! A udowodnione naukowo jest, że to ból porównywalny z amputacją kończyny. Udowodnionym jest również, że mężczyzna nie przeżyłby porodu, gdyż mdleje na sam widok strzykawki. Pewnie, że byśmy nie przeżyli! Nie mamy odpowiedniego wyposażenia do rodzenia! Którędy miałoby wyjść? Uchem? Powalił mnie za to jeden ze wpisów na jednym z wielu internetowych for pewnej internautki. Był on mniej więcej tej treści: Skoro żużel może być powodem choroby wibracyjnej, która może uniemożliwić zajście w ciążę, to może należałoby zacząć badać spermę zawodników!? Czy im się plemniki nie popsuły!? Świetny argument. I jaki romantyczny.

Nie ma żużlówek. Nie było. I prawdopodobnie nigdy nie będzie. Bo, o ile, na przykład, kopać piłkę kobiety dadzą radę, to żadna kobieta nie nabierze nigdy takiej siły, aby utrzymać motocykl i podjąć jakąkolwiek walkę z mężczyznami. Pewnie, panie mogą zorganizować się same i ścigać na własnym gronie. Tylko, jak, gdy będzie ich pięć na krzyż plus kilka zza granicy? Który klub wyda dziesiątki tysięcy na szkolenie dziewcząt, które potem będą robić za widzów na meczach? A raz na pół roku odjadą turniej żeńskiego żużla? Cyrk jest fajny, ale nie wciąż ten sam i z tymi samymi tematami pokazów za gruby „szmaj”.

P.S.

Piłkarze FC Barcelony nie przylecą do Gdańska rozegrać spotkania towarzyskiego z tamtejszą Lechią. Automatycznie upadła idea zaprezentowania gwiazdom Blaugrany żużla w wersji „live”. Szczerze powiedziawszy bardzo cieszę się z takiego obrotu sprawy. Jaki sens ma ciągnięcie Lionela Messiego i spółki na mecz pierwszoligowego Wybrzeża Gdańsk na zdewastowanym stadionie przy Długich Ogrodach? Trzykrotny zdobywca Złotej Piłki doskonale wie, co to żużel. Skąd? Otóż jego były klubowy kolega- Thierry Henry, jest wielkim miłośnikiem tej dyscypliny. Genialny Francuz grając dla Dumy Katalonii niejednokrotnie oglądał turnieje Grand Prix zapraszając na nie swoich braci po fachu, którzy częściej jednak zasypiali niż emocjonowali się naszą ukochaną dyscypliną. Jeśli już ktoś chce zaprezentować Messiemu speedway, to zróbmy to z pompą. Stadion narodowy, pięćdziesiąt tysięcy ludzi, Grand Prix, szał, fajerwerki, wielkie sektorówki, wtedy nawet gdy żużel nie przypadnie mu do gustu zapamięta, go jako bardzo popularny i ważny dla Polaków sport.

2 komentarze:

  1. Weź się lepiej pajacu za wykopki na waszym torze a innym daj spokój.

    OdpowiedzUsuń