piątek, 7 czerwca 2013

Paranoja

W bardzo dobrym momencie zdecydowałem się na bloga. Naprawdę. Dzięki żużlowej katastrofie z Leszna nie trzeba szukać tematu na felieton. One szukają mnie. Jest tego tyle, że nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć. Dziś włożymy rączki w panią Półtorak. A konkretniej rzecz biorąc, w jej najnowsze słowa, żądania, groźby i żale.

Na łamach Przeglądu Sportowego ukazał się bardzo duży news, rzekłbym- coś na kształt artykułu z groźbami pani prezes, która rękoma i nogami broni się przed tym, co nieuchronne- potężnej karze ze strony Enea Ekstraligi. Pani menadżero-sponsoro-prezes, alfa i omega w jednej osobie, niezwykle wyczulona na stan emocjonalny, obawy i lęki jej zawodników, tym razem zagroziła, że wycofa drużynę z rozgrywek, jeśli zostanie ukarana. Argument iście profesjonalny. Logika i demagogia do potęgi entej, specjaliści od PRu ze stanów czy hitlerowskich Niemiec robią minę typu: „Not bad” i składają ręce do oklasków.

Po pierwsze, granie na emocjach nic tutaj nie wskóra. Człowiek honorowy, choć w pani honor zaczynam bardzo powątpiewać, ma odwagę podpisać się pod swoimi czynami, wziąć odpowiedzialność za to, co zrobił i wypić piwo, które naważył. A całkowitym minimum, jako przystało na człowieka dorosłego z gatunku Homo Sapiens Sapiens, jest branie odpowiedzialności za swoje słowa i zachowanie. Najwidoczniej pani prezes albo nie należy do Homo Sapiens Sapiens, albo nie jest dorosła. Jej wygląd zdradza jednak, że czasy świetności ma już za sobą, a czas dał wyraźnie we znaki jej cerze. Dorosła jest na pewno. Dlaczego więc nie chce przyznać się do błędu i okazać skruchę oraz godnie przyjąć wymierzoną sprawiedliwość? Cóż, niektórzy rodzą się genialnymi pianistami, inni sportowcami, jeszcze inni mówcami. Ale rodzą się również ludzie z predyspozycjami do matactw, których środowisko dodatkowo tak kształtuje, że nabierają w tym dużej wprawy.

Kolejne argumenty, jakie zamierza wytoczyć PGE Marma Rzeszów, skądinąd dla mnie zarówno PGE, jak i Marma są już tak zhańbione, że na ich miejscu, po sezonie, dałbym sobie spokój z żużlem, niestety- jest powołanie się na pewien protokół. Owy protokół oczywiście istnieje. Sporządził go sędzia niedzielnego kabaretu pan Jerzy Najwer. Cóż zawiera, czym można się bronić? Nic. Tonący brzytwy się chwyta. Zarząd PGE Marmy będzie tłumaczył się tym, że leszczyńscy kibice rzucali w ich busy kamieniami i ich przezywali a to wszystko wina podjudzającego tłum Józefa Dworakowskiego. Fakt, Dworakowski nie powinien nic mówić. Jedynymi słowami, do których można się przyczepić to: „Nigdy nie widziałem, aby w jakimkolwiek klubie panował taki dyktat jednego zawodnika”. To nie powinno zostać nigdy wypowiedziane. Ale nie szukajmy przyczyny całej tej afery tam, gdzie jej nie ma. Nie to jest sednem sprawy. Karygodne zachowanie grupki kibiców, nie było ich więcej, jak 30-40 osób, było reakcją na zachowanie reprezentantów PGE Marmy Rzeszów a nie słów prezesa. Dlaczego? Dlatego, że burda zaczęła się przed trzecim wyścigiem a prezes Dworakowski na murawę wyszedł i wypowiedział znamienne słowa po jego zakończeniu. Pomijam fakt, że ze strony pani Marty jest to zagrywka typu: „To nie ja go zabiłam! To pistolet w mojej dłoni!”.

„Na początku powoła się na protokół sędziego Jerzego Najwera, w którym ma się znajdować przebieg rozmowy arbitra z kierownikiem drużyny gości Tomaszem Welcem. Ten ostatni zadzwonił do Najwera z pytaniem, co żużlowcy z Rzeszowa mają robić w sytuacji, kiedy kibice Unii nieustannie ich lżą, a busy zawodników są obrzucane kamieniami i butelkami. - A czego się spodziewaliście? - miał powiedzieć arbiter do kierownika i to była cała jego reakcja.” A tutaj kolejny atak w stronę sędziego. Mam pytanie, jak to się ma do Unii Leszno i co to ma z Unią Leszno wspólnego? Powoli się gubię w rzeszowskiej konfabulacji. Czuję, że za publiczne wypowiadanie czegoś takiego i sugerowanie, że sędzia był i jest niekompetentny, że to jakiś spisek przeciwko Stali, że sędzia chciał, aby cała drużyna z Rzeszowa wzorem Richardsona się pozabijała, będzie miała poważne konsekwencje. Być może pani prezes, nie będzie musiała wycofywać nawet zespołu z rozgrywek.

„Właściwie to wydał przyzwolenie na samosąd- tłumaczą nam działacze PGE Marmy. - Wystraszeni żużlowcy opuścili park maszyn i schowali się w swoich wozach, bo bali się, że zostaną pobici. I siedzieli tam do końca parodii zawodów.” Kolejny absurd. Sędzia nie wydał przyzwolenia na żaden samosąd. Nikt nawet nie ma pewności, że te słowa padły. W tym momencie można spodziewać się po Marmie już wszystkiego. A nawet jeśli je wypowiedział, to generalnie czego spodziewali się za tak wspaniałomyślne zachowanie i zrobienie z sześciu tysięcy ludzi kretynów sternicy i zawodnicy Stali? Proszę mnie źle nie zrozumieć. Banda cwaniaków, która rzucała w nich kamieniami to ludzie, których postawiłbym w jednym szeregu z obecną partią rządzącą i rozstrzelał. W żadnym aspekcie życia nie ma miejsca na takie zachowanie i uzewnętrznianie swoich racji w ten sposób. Ale chciałbym usłyszeć odpowiedź: „Czego się spodziewaliście? Braw? Wyrozumiałości, podczas gdy każdy doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego nie chcieliście jechać?”. Tytułem rzetelności dodam, iż wokół grupki 30-40 osób, które wszczęły burdę po kilkunastu sekundach pojawiła się grupa 20 ochroniarzy i pozostała tak do końca zawodów, szczelnie okalając delikwentów.

„PGE Marma nie tylko nie zgadza się na walkower, ale i nie zamierza płacić wysokiej kary (200 tysięcy zł na rzecz Unii i 50 tys. Ekstralidze) dowodząc, że Unia złamała regulamin bronując tor, co jest sprzeczne z procedurą przeprowadzania zagrożonych zawodów. - Poza tym półtorej godziny przed zawodami, kiedy sędzia odbierał tor, nawierzchnia była w fatalnym stanie - wyjaśnia prezes Półtorak. -Kiedy zarządzono rozpoczęcie meczu, tor nadal był niebezpieczny.” Kolejny absurd. Po pierwsze, jeśli Marma nie zapłaci zostanie zawieszona na okres sześciu miesięcy zgodnie z regulaminem sportu żużlowego. Po drugie Jacek Gajewski już wyjaśnił, że najlepszym sposobem na osuszenie toru nie jest jego ubijanie i pozwolenie, aby woda spływała, a bronowanie. Wiedział o tym doskonale chociażby Roman Cheładze, szkoda, że nie wie pani Półtorak. Od lat w Lesznie tak przygotowuje się nawierzchnie. Dlaczego? Bo bronowanie przyspiesza proces parowania, czyli schnięcia. Tor w Lesznie został zbronowany po opadach deszczu, gdy nad Lesznem świeciło słońce. Po co go, do ciężkiej cholery więc ubijać? Bo tak mówi regulamin? Gdyby został on ubity wtedy pani Marta zobaczyłaby prawdziwy horror a nie tor. Nawierzchnia w Lesznie, gdy jest mokra i zostanie ubita odparza się i rozwarstwia. Robią się istne ruchome piaski, w których walec nie ujedzie a gdzie żużlowiec. Poza tym, tor bronowany był w Lesznie trzykrotnie. Raz przez Unię i dwukrotnie przez komisarza torów, w tym ostatni raz na trzy godziny przed meczem. Dlaczego pani Marta już o tym nie wspomni? Dlaczego pani Marta nie wspomni o tym, że komisarz torów, czyli osoba odpowiedzialna za przygotowanie nawierzchni, uznała bronowanie za najlepszy sposób doprowadzenia nawierzchni do stanu używalności i włodarze Unii Leszno powinni dostać nagrodę tak naprawdę za refleks i przytomność umysłu bronując go już wcześniej?

„Nawet zawodnik miejscowych Fredrik Lindgren powiedział w jednym z wywiadów, że drugi łuk był bardziej przyczepny. A przecież regulamin mówi, że cała nawierzchnia ma być jednorodna. Twarda lub przyczepna, ale na całej długości i szerokości - dodaje.” I co z tego, że tak stwierdził? Nagle pani Marta powołuje się na słowa zawodników Unii i wierzy im w stu procentach podczas? Jedynym zawodnikiem Marmy na leszczyńskim torze w niedziele był Jurica Pavlic, który przejechał na nim jedno kółko. Generalnie rzecz biorąc, jaką oni mogą mieć wiedzę o ówczesnej nawierzchni? Piotr Pawlicki junior stwierdził natomiast, że: „Tor był igła”. Co? To stwierdzenie już nie w smak, prawda?

„Nikt w Rzeszowie nie chce powiedzieć wprost, czy tor w Lesznie był spreparowany. Pani prezes powtarza jednak jak mantrę, że bała się o życie i zdrowie zawodników.” Niech pani Marta wbije sobie do głowy, że od tego nie jest ona, ale komisarz toru i sędzia zawodów. „To ja się pytam, dlaczego po każdym biegu szczotkowano nawierzchnię. Co chciano wygładzić? - docieka Półtorak.” Kolejne kłamstwo. Tor szczotkowany był tyle samo razy, co polewany- trzy razy. (Tak! Leszczynianie ten „spreparowany” tor jeszcze polewali sobie wodą, żeby im się lepiej jeździło).

Ośmieszania ciąg dalszy. Mnie zastanawia tylko stanowisko Unii Leszno, którego nie ma. „Tor był bardzo dobry”. I od niedzieli cicho, ani razu nie poruszano tematu tego meczu. No, ale wiadomo, baba zawsze więcej hałasu narobi. Zwłaszcza, gdy nie ma racji.

http://zuzel.przegladsportowy.pl/zuzel-PGE-Marmie-Rzeszow-grozi-walkower-za-Leszno,artykul,172164,1,984.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz